Przejdź do głównej zawartości

Kto dla bolszewików wywalczył zwycięstwo

chińczycy

internacjonały


Parada obcokrajowych wojsk na Kremlu

Wydawało się, że po stu latach niewiele nowego można powiedzieć w Rosji o rewolucji październikowej. Niedawno podziwialiśmy w Wiestiach zjazd komunistów w Sali ozdobionej ogromniastym wizerunkiem Lenina i chociaż władza rocznicy stulecia  rewolucji zbyt hucznie nie święciła,  nie brakło z tej okazji  na ulicach  miast licznych  portretów wodzów rewolucji.  Na tym tle nieco nas szokuje szereg artykułów  w opozycyjnym  Kommersancie,  zamieszczonych  uprzednio w wydawanym przez ten koncern Ogonioku,   podejrzewamy, że za cichym przyzwoleniem władz.
 Aleksander Truszczin (Czyimi rękami bolszewicy wprowadzali nowe porządki) zebrał opinie ekspertów – profesorów historii specjalizujących się w okresie I wojny światowej, archiwalia i wspomnienia  oraz dostępną dokumentację i podsumował –  rewolucji nie dokonali „uświadomieni klasowo robotnicy i biedota chłopska” lecz kierowani przez bolszewików „inostrancy” czyli obywatele z innych krajów: m.in.  Smolnego bronili Łotysze, ściślej jedyny wówczas   zdolny do walki  6-ty  pułk  Tukumsski Łotewski, Lenina (and company) – Chińczycy. Historycy szacują, że w 1918 r. w Armii Czerwonej walczyło ok. 500 oddziałów  zagranicznych (od roty do dywizji) liczących w sumie ponad 220 tys. bagnetów (w tym 120 tys. Austriaków i Węgrów, ponad 40 tys. Chińczyków  w oddziałach  Czeka).  Skąd oni się tam wzięli i dlaczego walczyli po stronie Armii Czerwonej? Wielka część była już w 1914 roku na terenie imperium w celach zarobkowych (liczbę imigrantów szacuje się na 1,5 mln, w tym 400 tys. Chińczyków). Chińczycy przybyli  na zasadzie umowy władz Chin z carem z 1915 r.— mieli zastąpić walczących na froncie żołnierzy, Łotysze i Litwini znaleźli się w Rosji w wyniku działań wojennych (zostali odcięci przez linię frontu), dużą część stanowili jeńcy (było ich ok. 2 mln) i dezerterzy. Historyk Siergiej Wołkow stwierdza, że często przeżycie utożsamiano z bolszewikami. Wielu z nich uległo propagandzie wierząc w nadchodzącą światową rewolucję, byli też przyjezdni z całego świata komuniści,  żołnierzom z Austro-Węgier nie spieszyło się do powrotu na front, gdzie trwały krwawe walki, Czechom groziło rozstrzelanie za dezercję. Jeńcy uzyskali prawa, wolność, niewielki żołd i żywność. Zasługi cudzoziemców  dla bolszewików trudno przecenić. Łotewscy strzelcy byli nazywani janczarami Lenina i żelazną gwardią bolszewików. W lutym 1918 r. posłane do walki z Niemcami oddziały Armii Czerwonej natrafiły na cysterny spirytusu.  Sytuację uratowali Łotysze. W 1919 r. Łotysze i Estończycy znów  ratowali rewolucję  walcząc z ochotnikami  generała Kutepowa, którzy już zajęli Orzeł. Obcokrajowcy walczyli na Powołżu, za Uralem, nad Donem i na Krymie. Jak ujmuje Wołkow oderwani od korzeni narodowych, zaprawieni w walce mieli mniej zahamowań mordując ludność cywilną obcej narodowości. Truszczin obrazuje to powołując się na dokumenty oraz materiały zgromadzone przez Siergieja Mielgunowa (Czerwony terror w Rosji 1918-23). 

Bela Kun agituje
 Na Krymie działał m.in.Węgier Bela Kun, który dowodził  dywizjami łotewską, estońską i  węgierską. Oddziały te cechowało bezprecedensowe bestialstwo. Mielgunow pisze: Krym uznawano za wszechzwiązkowy cmentarz. Wg danych jakie podaje „Za naród” rozstrzelano ponad 50 tys. osób, wg innych 120 tys., czy ponad 150 tys. Kun pisał: Trocki ostrzegał, że nie odwiedzi Krymu dotąd dopóki choć jeden przeciwnik władzy radzieckiej pozostanie żywy. I tak przeciwników rewolucji po rozstrzelaniu rzucano  warstwami do naprędce wykopanych jam, kamieniami dobijając żywych. Oficerów rozstrzeliwano, wieszano, topiono w Morzu Czarnym. Zabijano żołnierzy, nauczycieli, lekarzy, pielęgniarki, urzędników i inteligencję.  Po masowych zabójstwach Bela Kun wysłał telegram do samego Lenina „Krym nasz!” Większość z walczących razem z Armią Czerwoną cudzoziemców nie przeżyła 1937 roku, gdyż bolszewicy zastosowali wobec nich te same metody jakimi oni walczyli z kontrrewolucją. Jednak w 1967 roku z okazji 50 rocznicy rewolucji październikowej kraj przypomniał o tych, co przeżyli  – Leonid Breżniew 3 tys. obcokrajowców walczących po stronie bolszewików udekorował medalami za „wkład”.
A Putin znów oznajmił "Krym nasz!".



 

Komentarze