Samokrytyka, przyznanie się do (najczęściej do nieistniejącej)
winy, potępienie własnych błędów, czyli publiczne upokorzenie przeciwnika
od czasów starożytnych zawsze było pożądanym i ostatecznym szczytem, ukoronowaniem śledztwa przeciw konkurencji lub wrogom władzy. Nic się w tym względzie nie zmieniło, czego
najlepszym dowodem jest sprawa, bo jeszcze nawet nie proces, Romana
Protasiewicza. Przyznawano się już swego czasu do zatrucia Morza Czarnego, zachowywano
jednak na ogół pewne pozory -- własne błędy
więzień dostrzegał dopiero w czasie
procesu. Nieszczęsny Protasiewicz nie
tylko przyznał się w telewizji
państwowej do organizacji wieców naruszających porządek społeczny, ale organizację zawrócenia rejsu samolotu i swego aresztowania przypisał Daniłowi
Bogdanowiczowi ze sztabu Tichanouskiej, gdyż (według jego wypowiedzi) istniały napięcia między
różnymi odłamami opozycji. No więc dowiedzieliśmy się, że stan bojowy białoruskiego wojska w obronie elektrowni atomowej, sprowadzenie samolotu do Mińska itd. spowodował sztab Tichanouskiej w celu pozbycia się Protasiewicza. A wszystko to nie niepokojony przez kogokolwiek Protasiewicz odkrył mając w więzieniu czas na przemyślenia. Trudno nam nadążyć za logiką śledczych z KGB.
Wyjazd do Donbasu Protasiewicz uznał publicznie za swój największy błąd życiowy. No i w końcu przyznał, że chociaż jako dziennikarz władzę krytykował, Łukaszenkę szanuje i podziwia gdyż ów zawsze działał jak ” jak człowiek ze stalowymi jajcami”. Psycholodzy interpretujący mowę gestów dopatrzyli się „czytania z kartki”, powtarzania wyuczonych fraz i oznak strachu. Też sądzimy, że tych stalowych jaj sam by nie wymyślił. I tak Łukaszenka uzyskał zamierzone cele -- wiele osób zraziło się do protestów i wiele przekonało się o ich nieskuteczności. Nas zaskoczyła wyjątkowa zgodność w ocenie metod śledczych białoruskiego KGB między prorządowym nacjonalistą Konstantinowem i opozycyjną dziennikarką Łatyniną. Oboje nam wytłumaczyli, że fizyczne torturowanie nie musi być konieczne, aby złamać aresztowanego, choć nie można go wykluczyć. W swoich Itogach Niedieli (Posumowanie Tygodnia) Konstantinow opowiedział przy okazji jak to wyglądało na początku XXI wieku w Petersburgu, gdy czynnie współpracował z KGB. W celu uzyskania informacji milicja często nie biła podejrzanego, ale w sąsiedztwie organizowała spektakl teatru jednego widza. Słyszał on wówczas potworne krzyki i widział zakrwawione ciało wleczone po korytarzu, przy czym była to inscenizacja z krwią z buraka. KGB ma w tym względzie doświadczenie i ekspertów. Łatynina (w Nowoj Gazietie) sugeruje, że po to głównie aresztowano Sofię Sapiegę, dziewczynę Romana, aby aresztanta móc straszyć zbiorowym gwałtem na niej. Z pomocą techniki można to zrobić bardzo przekonująco.
Poza tym represjami można objąć przyjaciół i rodzinę aresztowanego. Protasiewicz wykonał sobie zdjęcie w Donbasie w mundurze wojskowym. Wprawdzie na poligonie, a nie w polu i nigdy nie wykroczył poza rolę fotoreportera tzn. nie walczył (w odróżnieniu np. od Prilepina) nie mniej KGB z pewnością zapewniło go teraz, że mogą go wydać separatystom i pewnie zadbało o filmowy serwis unaoczniający, co separatyści robią z pojmanymi Ukraińcami przed ich zastrzeleniem. No i te rzekome pieniądze od Polski i Litwy za obalenie rządu! Według Konstantinowa należy Protasiewicza rozstrzelać. Jego opinię rozważa Łukaszenka i podziela dziennikarz państwowej telewizji RF, Konstantin Pridibajło, który w rozmowie z Sołowiowem wyraził chęć wytrucia całej opozycji Białoruskiej w restauracjach Warszawy i Wilna. Sołowiow, jak na kremlowskiego propagandzistę przystało, stwierdził iż Protasiewicza oświeciła prawda tzn. zrozumiał, że kłębowisko żmij, czyli jego przyjaciele opozycjoniści, są gorsi od białoruskiego KGB i że przedtem zadawał się z nikczemnikami, którzy go wydali. Moskwa pastwi się nad Protasiewiczem – taki bohater jak Che Guevara nie płakałby! --grzmią jej dziennikarze. I pewnie rzeczywiście groźba zbiorowego gwałtu na ukochanej nie skłoniłaby człowieka pokroju Che Guevary do pokajania się czy płaczu.
Komentarze
Prześlij komentarz