Przypomnimy jak aresztowanie Romana Protasiewicza postrzegają różne strony konfliktu. Kraje Zachodnie nie mają
wątpliwości – żadnej bomby nie było, celem sprowadzenia cywilnego samolotu
Ryanair (lot Ateny- Wilno) do Mińska było aresztowanie opozycyjnego
blogera wzywającego do powtórzenia
wyborów. Pilota cywilnego samolotu zmuszono do powrotu na Białoruś znad granicy
z Litwą wysyłając myśliwiec MIG-29, zaś jego macierzysta irlandzka kampania lotnicza
nakazała mu posłuszeństwo, bo bała się
zestrzelenia samolotu. W momencie wymuszonego
zwrotu do Wilna było 70 km.
Łukaszenko, oczywiście, widzi to inaczej. Nie chodziło mu o aresztowanie Protasiewicza, ale o ratowanie ludzkości. Myśliwiec
wysłano „aby uniknąć wielkiej katastrofy kosmicznej. Zwrot samolotu odbywał
się w rejonie elektrowni atomowej, więc jeśliby…Mało wam Czarnobyla? Czy
inaczej zareagowałoby USA po swoich smutnych doświadczeniach? Zgodnie z
moim rozkazem ogłoszono alarm i stan pełnej gotowości wojskowej obrony elektrowni, w tym powietrznej” –
grzmiał Łukaszenka.
Co prawda do rejonu elektrowni było 104 km, więc dalej niż do Wilna, nie mówiąc o granicy z Litwą (11 km) i ani samolot nie kierował się w tym kierunku, ani bomby, ani żadnego terrorysty na pokładzie nie było. Reakcję UE Łukaszenka tłumaczy… zazdrością. Cytujmy dalej „Oni będą musieli odpowiadać przed swoimi obywatelami za lockdowny, uwięzienie ludzi. Białoruś ekonomicznie żywa bez tego ich denerwuje, dlatego atakują. Wojnę mamy już nie zimną, ale lodowatą. Białoruś jest centrum Europy, atak na nią oznacza kolejną wojnę światową”.
Trochę podobnie sprawę postrzega, reprezentujący rosyjskich nacjonalistów, Andriej Konstantinow. Wg niego, lot do Mińska lotnikom nakazała centrala ich kampanii lotniczej pod wrażeniem niesprawdzonej informacji o bombie na pokładzie, która nie wiadomo dlaczego, miała wybuchnąć w Wilnie a nie na Białorusi. MIG-29 pojawił się dopiero już po zmianie kursu Ryanaira i oczywiście całkiem przypadkowo białoruskie FSB odkryło na pokładzie Protasiewicza. Poza tym śledzenie blogera to za kosztowna operacja dla Białorusi, a pomoc rosyjska przecież nie wchodzi w rachubę. Z tymi „kosztami” to Konstantinow przesadza. W czasach internetu i komunikacji elektronicznej włamanie do e-poczty, śledzenie mediów społecznościowych, ustalenie czyichś planów i rejsu samolotu nie jest problemem. Pozostaje nam stanowisko Putina. Prezydent Rosji określił sprawę jako „niepotrzebny wybuch emocji” i przypomniał zatrzymanie w 2013 r. w Wiedniu samolotu z Rosji prezydentem Boliwii Evo Moralesem na pokładzie pod pretekstem sprawdzenia poziomu paliwa, gdyż podejrzewano, że znajduje się w nim Snowden. Wprawdzie samolotu nie przeszukano, Moralesa przeproszono…. Oficjalna propaganda rosyjska skupiła się na „samokrytyce” i wyznaniu win przez Protasiewicza. Tutaj rozbieżności są mniejsze, ale to w kolejnym wpisie. t
Komentarze
Prześlij komentarz