Wenera Galiejewa, studentka i rozmówczyni przywoływanego często przez nas w postach nacjonalisty Andrieja Konstantinowa, redaktorka miejskiego portalu Petersburga, Fontanki, opublikowała historię jednego z żołnierzy kontraktowych. Kontrakt z wojskiem niejaki Stepan (umownie) podpisał w 2020 r. W styczniu 2022 r. prosił o jego zerwanie ze względu na zły stan zdrowia, zamiast tego w lutym znalazł się na 1 linii frontu pod ukraińskim ogniem artyleryjskim wśród wielu umierających przyjaciół. Śmierć bliskich i okropieństwa wojny zniszczyły jego psychikę, udało mu się więc w końcu kontrakt zerwać ze względu na zły stan zdrowia.
We wrześniu dostarczono mu wezwanie do wojenkomu (biuro mobilizacyjne). Jako Rosjanin i ex wojskowy „rozkaz” potraktował poważnie, licząc na odroczenie służby, w realu jednak zostawiono mu 2 godziny na zgłoszenie się do armii. I tak mimo licznych chorób koszmarów i zwidów, chorej na raka żony i pozostawienie dziecka bez opieki znalazł się w mundurze na ćwiczeniach, skąd w końcu uciekł. Śle teraz pisma do redakcji i prokuratury, licząc że uniknie z tego powodu więzienia. Pod artykułem opublikowano 100 komentarzy. Parę z nich krytykuje Stepana (i Galijewę za publikację artykułu). Kontrakt z armią czy wybór kariery wojskowej zakładają udział w wojnie, a jaka wojna jest każdy wojskowy powinien wiedzieć. Stepana zgłaszającego się „na rozkaz” i liczącego na odroczenie mobilizacji komentatorzy uznają za idiotę. Nie brak wśród czytelników pytań o sens wysyłania na front ludzi niezdolnych do walki, bez motywacji. Zaczynają mieć wątpliwości: „ czy w czasie i z powodu inwazji nie zginęło jednak dużo więcej Rosjan niż zabili ich naziści ukraińscy od 2014 roku?” Ludzie zastanawiają się, po co Rosji ta wojna. Na razie tylko w Petersburgu.
Komentarze
Prześlij komentarz