 |
Gdzie zlikwidowano kliniki położnicze
|
Władze Rosji jednoznacznie i głośno popierają wielodzietność i ustawowo zwalczają ideologię childfree. Posłowie i urzędnicy prześcigają się więc w pomysłach poprawy sytuacji skierowanych do pracodawców. Nie bardzo wiadomo, jak mają oni wpływać na dzietność, ale posłowie im doradzają a to premiować częste narodziny, a to ułatwiać kobietom pracę w domu. Pojawiły się nawet apele, aby rodzenie licznych dzieci kobiety przedkładały nad studia i zdobywanie zawodu. Propaganda aborcji jest karana sądowo. Tylko teoria sobie, a praktyka sobie, więc tendencje są dokładnie odwrotne - dzietność maleje coraz szybciej (rodziło się 1,6 mln- 1,8 mln dzieci, rodzi się 1,2 mln) i wszystko wskazuje, że to się nie zmieni. Portal miejski Moskwy (MSK1.ru) pokazał jak to działa. W Rosji szpitale ginekologiczno-położnicze funkcjonują pod nazwą roddomow, czyli domów narodzin. Placówki te są coraz częściej zamykane, lekarze nie wybierają specjalności ginekologicznych, a ci którzy je wybrali tracą kwalifikacje z racji braku praktyki. Przybywa natomiast rannych wojennych i staruszków, więc roddomy zamienia się na szpitale geriatryczne i dla weteranów wojennych. Jak Rosja długa i szeroka znikają kliniki porodowe, co nie sprzyja dzietności. Kobiety muszą jechać aby rodzić do innych miast, odległych nawet o 200 wiorst. Niewiasty z Bilibino parę tygodni przed terminem lecą do odległego o 1200 km Magadanu, niekiedy zabierając ze sobą do szpitala małoletnie dzieci. Dzieci rodzi się coraz mniej (np. w Nowokuzniecku w 2020 r. urodziło się ich 6940, a 2 lata później -- 6006), brak 5,3 tys. lekarzy ginekologów, a jeśli doliczy się średni personel medyczny widać, że braki sięgają 11,5 tys. specjalistów. Szpitale tłumaczą, że przy niewielu porodach w mniejszych miastach nie da się zapewnić wysokiego poziomu usług ze względu na brak drogiego sprzętu i personelu. Trudno utrzymywać klinikę położniczą zatrudniająca 200 osób, gdy w czasie doby rodzi się średnio dwoje dzieci. Z kolei trudności z dojazdem i brak poczucia bezpieczeństwa dodatkowo zniechęcają do kobiety do rodzenia. Czyli wszystko zgodnie z biblią, kto ma dużo, będzie mu dane, a kto ma mało będzie mu odebrane to co ma. Im mniej dzieci tym mniej szpitali i przedszkoli, co przyczynia się do dalszego spadku dzietności..

Politycy za to nie szczędzą wielkich słów. Wadim Szumkow, gubernator obwodu kurgańskiego (gdzie zamknięto parę klinik ginekologicznych) przypomina, Bóg stworzył kobietę i mężczyznę, aby płodzili dzieci. Próba zmiany tego oznacza konflikt z Bogiem, spór z nim w tym względzie jest zwykłym satanizmem. Narodowa idea, zdaniem Szumkowa, sprowadza się do rodzenia i wychowywania dzieci. Zresztą okazało się, że aborcję wprowadzić jest prosto, ale (wbrew naturze) dzietność o wiele gorzej, ludność Chin może więc z czasem zmniejszyć się pięciokrotnie.
Nie da się zaprzeczyć, że każdy rodzaj zwierząt, czy cywilizacja ludzi pozbawiona dzieci po prostu wymrze. Jednak imperialna polityka i związana z nią wojna, jak widać, też nie sprzyjają dzietności, a kto ma....
MSK1,ru o zamykaniu klinik
Komentarze
Prześlij komentarz