
I co? Rzecznik MID, Maria Zacharowa, wprawdzie zapewniła, że rosyjscy dyplomaci nigdy i nigdzie nie zajmowali się szpiegostwem, ani inną niezgodną z prawem działalnością ale nie potępiła wydalenia Rosjan przypisując tę decyzję „wewnętrznej sytuacji Mołdawii”.
W Mołdawii mają rzeczywiście dużo ostrzejsze podziały polityczne i więcej problemów niż my w Polsce. Krajem rządzi koalicja, która chce integracji z Unią Europejską, a prezydentem jest prorosyjski Igor Dodon.
Zupełnie inaczej rosyjski MID odniósł się do
wydalenia 2 dyplomatów rosyjskich (konsula z Narwy i jego współpracownika) z Estonii. Zacytujmy jego oświadczenie „otwarcie wroga akcja, bezwarunkowo
skomplikuje dwustronne relacje jako wroga,
prowokacyjna i nieuzasadniona” i dalej „ktoś postanowił zaostrzyć sytuację na
granicy, podtrzymać mit o rosyjskim niebezpieczeństwie wzmocnić rusofobię [..].
Odpowiedzialność za następstwa tego kroku spadną na rząd Estonii. Takich
działań Rosja nie pozostawi bez odpowiedniej
odpowiedzi”. Dwa incydenty – a reakcja
diametralnie różna – zrozumienie i wrogość oraz straszenie… Czym? Ingerencją? A wystarczyłoby w Estonii promować wejście
do Unii Euroazjatyckiej nawiązując „konstruktywną
współpracę” z Kremlem a byłoby zupełnie inaczej. Nas ciekawi i
ocena wydarzenia (nie tak dawno wyrzucono rosyjskich dyplomatów z USA, co nie
spotkało się z równie ostrą wojenną retoryką)
i te odpowiednie kroki…
Komentarze
Prześlij komentarz