Redakcja miejskiego portalu Wołgogradu V1.ru rozmawiała z niejakim Wiktorem, reprezentującym kierownictwo tego interesu. Cytujemy go:"już od 6 lat to promuję. Ludzie przychodzą po wolność. Chcą się odprężyć. Kobieta przynajmniej raz w życiu chce się porządnie upić, wejść na stół, zatańczyć na rurze i podnieść spódnicę. My się tym nie gorszymy. Nie chodzi tylko o to, aby tylko uprawiać seks, choć to też ważne. Jak inaczej demografię ratować? Jeżeli nasza ziemia wołgogradzka jest święta, to co, mamy jechać do Astrachania? Czy w ogóle zrezygnować z seksu?".
Mimo reklamowania w anonsach seksu grupowego i nie tylko Wiktor zapewnia, że przestrzega prawa i płaci podatki. Nigdy nie miał problemów ze strony policji. Nie rozumie też oburzenia, jakie wywołała sprawa Iwliejewoj. Przed seksem przecież ludzie się poznają i nie ma żadnego przymusu. Wszystko dobrowolne, zgodne z prawem. Czego się czepiać?
Redakcja poprosiła o opinię Romana Griebiennikowa, prawnika i mera Wołgogradu. Jego zdaniem wszelkie imprezy w tzw swingers klubach są w Rosji legalne, gdyż gromadzą dorosłych ludzi. Chcecie biegać bez majtek i uprawiać swinging w zamkniętych lokalach? Wasz wybór. Tylko publiczne występy golasów mogą urażać uczucia religijne. Wolność wolnością, prawo prawem, ale indagowani przez redakcję V1.ru urzędnicy unikali oceniania reklamy seksualnych imprez w ich mieście. My ich rozumiemy. Za obecność jednego golasa na zamkniętej imprezie Iwliejewa wstępnie została skazana na 100 tys. rubli i straciła milionowe kontrakty. Pozostaje uznać, że miasto bohater (Carycyn, Stalingrad, Wołgograd) przynajmniej w niektórych kręgach stanie się symbolem rewolucji seksualnej, choć jeszcze nie wiadomo jakiej. Albo jako symbol swobody imprez swingersów, albo (obok Iwliejewoj) jako inicjator kolejnej ustawy przewidującej łagry lub "kamasze" za takie bezeceństwa.
Komentarze
Prześlij komentarz