Historia ostatniej bitwy o tablicę ku czci Mannerheima w Petersburgu warta jest pióra dziejopisa.
16 czerwca br. władze miasta wbrew opinii części Petersburżan, m.in. wyrażanej w miejskiej gazecie cyfrowej Fontanka.ru, uroczyście wmurowały tablicę pamiątkową na gmachu Akademii Wojskowej. Niemal nazajutrz gazety ogłosiły, że „nieznani sprawcy” oblali Mannerheima farbą. Protest kontynuowano.
Już 1 lipca Władysław Kononow, członek zespołu prawnego przy Radzie Miejskiej, wniósł pozew przeciw władzom miasta o niezgodne z prawem wmurowanie tablicy. Chodziło o brak pisemnej zgody przedstawiciela Komitetu ds. Kultury. Sędzia Smoleńskiego Sądu Rejonowego Tatiana Matusiak 27 września odrzuciła pozew, powołując na świadka m.in. ministra kultury Medinskiego. Kononow wniósł apelację i przysiągł zwalczać pamięć Mannerheima do skutku. Równocześnie drugi pozew przeciw wmurowaniu tablicy do sądu Rejonu Kujbyszewskiego wniosła obywatelka Flora Giereszczonko, której przodkowie zginęli w czasie blokady Leningradu. Równolegle fizycznie niszczono tablicę – 5 razy oblewano farbą, czworo ludzi usiłowało odrąbać ją toporami, a następnie – usunąć wiertarką. Gdy to nie pomogło w nocy z 2 na 3 października tablicę ostrzelano z broni palnej. Prasa fotografowała ślady kul (patrz zdjęcie), policja dziwnie nie spieszyła się do wykrywania sprawców. Wreszcie nocą z dnia 12 na 13 października nieznani robotnicy (nie odpowiadali na pytania kogo reprezentują) tablicę usunęli i ścianę pomalowali. Tylko bryzgi czerwonej farby wskazują, gdzie była uprzednio. Nie wiadomo, czy tablicę wymontowali przeciwnicy marszałka, czy jego zwolennicy.

Komentarze
Prześlij komentarz