Choć
teoretycznie niewiasty w roli inkubatora, czyli tzw. surogatki zgodziły się na określone warunki finansowe,
wiele z nich nie chce tej umowy realizować. Można je zresztą zrozumieć., bo i
wynajmujące je osoby nie postrzegają w nich przecież ludzi czujących, cierpiących narażonych
na ryzyko utraty zdrowia, rozterki czy koszmary psychiczne lecz narzędzie realizacji swoich marzeń lub
zachcianek. Sportem narodowym w Rosji stała się więc zabawa w „kto kogo oszuka”. Oczywiście straty
surogatek, czy dzieci (np. chorych i oddawanych do domów opieki) są na ogół przemilczane, bo psułyby
proceder, natomiast nagłaśniane są straty osób zamawiających rodzenie dziecka. Pieniądz jest pieniądz. Rosjanie wydzielili kilka kategorii
scenariuszy, które surogatki wcielają w życie. „Biedulka” prosi o
pieniądze na badania (gdy zamawiający proponują Moskwę – tylko na bilet) po czym stwierdza, że spodziewa się dziecka z
mężem.
„Wędrowniczka” owszem przyjeżdża nawet ze swoimi dziećmi, robi badania i przez ten czas żyje na koszt mocodawców, po czym znika pod jakimś pretekstem w niebycie . „Chorowita” wie, że ma np. chorobę weneryczną lub inną infekcję, liczy na przebadanie i wyleczenie się w drogich klinikach na koszt zamawiających dziecko, po czym znika lub…zgłasza się do kolejnych zamawiających, by skończyć leczenie. „Naprowadzająca” korzysta z pretekstu, by zdobyć informacje dla zaprzyjaźnionych z nią złodziei. „Stołowniczka” -- wyłącznie zainteresowana jest życiem na koszt zamawiających. Z ciąży stara się wymigać nie przestrzegając zaleceń lub stosując antykoncepcję. „Imitatorka” po powrocie na daleką prowincję „odkrywa” że jednak jest w ciąży, ale musi leżeć , więc nie przyjedzie, pobiera opłatę za leczenie, a potem przedstawia dziecię jakiejś alkoholiczki jako zamówione. „Skromnisia” – zgadza się tylko na 5 tys. USD, potulnie poddaje procedurom, po czym parokrotnie zwiększa stawkę szantażując aborcją lub rzeczywiście ją realizuje. „Zwolenniczka alimentów” wykorzystuje sytuację w celu uznania ojcostwa dziecka, dziecka nie oddaje licząc na owe alimenty.
„Kukułka” to pośredniczka
czyli osoba pod pozorem zastępczego macierzyństwa sprzedająca już urodzone i
niechciane przez matki dzieci. „Złodziejka” ma
bezpłodnego męża, zapewnia więc sobie na cudzy koszt sztuczne zapłodnienie i opiekę medyczną, po czym
zabiera dziecko. W Internecie
publikowana jest tzw. „czarna księga”
pań, które na ogół przymuszone biedą lub skuszone łatwym zarobkiem zgodziły się na rolę surogatki, po czym zrealizowały któryś z powyższych scenariuszy. Cóż, ze wszystkich dotychczasowych świętości jak macierzyństwo, dziedziczenie genów pokoleń, życie, choroba, tradycja pozostała nam świętość transakcji handlowych.... Jeżeli kupujesz usługi surogatki dla swoich genów jest to twoje dziecko, ale jeżeli kupiłeś cudze geny (jajeczko, spermę) -- też twoje, niezależnie od tego kto je urodził i czyje geny posiada, bo Ty za to zapłaciłeś.
„Wędrowniczka” owszem przyjeżdża nawet ze swoimi dziećmi, robi badania i przez ten czas żyje na koszt mocodawców, po czym znika pod jakimś pretekstem w niebycie . „Chorowita” wie, że ma np. chorobę weneryczną lub inną infekcję, liczy na przebadanie i wyleczenie się w drogich klinikach na koszt zamawiających dziecko, po czym znika lub…zgłasza się do kolejnych zamawiających, by skończyć leczenie. „Naprowadzająca” korzysta z pretekstu, by zdobyć informacje dla zaprzyjaźnionych z nią złodziei. „Stołowniczka” -- wyłącznie zainteresowana jest życiem na koszt zamawiających. Z ciąży stara się wymigać nie przestrzegając zaleceń lub stosując antykoncepcję. „Imitatorka” po powrocie na daleką prowincję „odkrywa” że jednak jest w ciąży, ale musi leżeć , więc nie przyjedzie, pobiera opłatę za leczenie, a potem przedstawia dziecię jakiejś alkoholiczki jako zamówione. „Skromnisia” – zgadza się tylko na 5 tys. USD, potulnie poddaje procedurom, po czym parokrotnie zwiększa stawkę szantażując aborcją lub rzeczywiście ją realizuje. „Zwolenniczka alimentów” wykorzystuje sytuację w celu uznania ojcostwa dziecka, dziecka nie oddaje licząc na owe alimenty.

Komentarze
Prześlij komentarz