Epidemia koronawirusa na świecie przekroczyła 373 tys.
zarażonych i 16 tys. zmarłych. We
Włoszech już na 20.03 było ponad 41 tys. chorych i 3407 zmarłych, ustępuje tylko hiszpance. Biura pogrzebowe odnotowują 6 razy więcej pogrzebów niż w ubiegłym roku, chociaż oficjalne statystyki uwzględniają tylko osoby u których stwierdzono zarażenie, wielu ludzi zmarło na COVID 19 bez testów, obecnie umiera we Włoszech więcej osób z coraz młodszych roczników.
Jak to wygląda w Rosji? Rzeczywiście początkowo władze zadziałały bardzo sensownie – z miejsca zamknięto granicę z Chinami, ograniczono loty, wszyscy cudzoziemcy przechodzą kwarantannę, ogranicza się publiczne spotkania, zamknięto szkoły itp. Są jednak spore luki w zakresie przestrzegania zakazu zgromadzeń i zupełna klęska w zakresie testowania. Jak podaje w Nowoj Gazietie Julia Łatynina produkcję testów na choroby zakaźne zaliczono w Rosji do strategicznych, objętych tajemnicą państwową. Monopol ma nowosybirska firma Wektor, gdzie wirusolog zarabia 14 tys. rubli (800 zł), a produkcja jest zastrzeżona i bardzo ograniczona. Mówiąc wprost – testów mają niewiele, na wyniki czeka się długo, więc po prostu zakres epidemii i śmiertelność nie są znane. W dodatku rosyjskie testy są 100 razy mniej czułe niż testy europejskie tzn. wykazują wirusa przy bardzo dużej jego koncentracji. Sobianin przytomnie uruchomił w Moskwie 8 laboratoriów i kupił testy od rosyjskiej „wnuczki” japońskiej firmy Mirai Genomics, ryzykując oskarżenia medialne o fałszowanie wyników i malwersacje finansowe. Z oskarżeń o konkurencyjność wobec produktów Wektora wykpił się oznajmiając, że są to badania wstępne, czy próbne, więc się nie liczą. Czytając relacje dziennikarzy, którzy znaleźli się w szpitalu w Moskwie z podejrzeniem wirusa nie wygląda to tam dobrze – przepełnione sale, zniszczone łazienki, łóżka na korytarzu, brak zabezpieczeń, 2 doby czekania na wynik testu itp.
Połowa chorych na COVID 19 zaraża nie mając żadnych
objawów, co sprzyja pandemii. Jakby odwrotne niż spodziewane skutki testowania na życzenie okazały się w Petersburgu. Jakiś czas zachęcano do testowania -- do klinik zgłosiło się i poddało się testom masę osób ze zwykłą grypą, lub zgłosiło do pobytu klinikach przy niewielkich objawach, co zablokowało lecznice. I tam nikt nie wierzy, że mają tylko 14 chorych (wg oficjalnej statystyki), gdy w sąsiedniej Finlandii jest ich co najmniej 400. Radzą też przy lekkich objawach pozostawać w domu. Wizyta w klinice w celu testowania sprzyja zarażeniu, a lekkie objawy leczone w szpitalu blokują łóżka. Szpitale mają przyjmować tylko ciężkie przypadki, w dumie rozważa się projekt 7 lat więzienia za złamanie kwarantanny
Trump zapewnił pół mln testów dla liczącego 7 mln stanu Tennessee, dających wyniki po 4 godz., dających nie więcej niż 3% błędów. W USA zapewniono konkurencyjność produkcji, czyli jakby odwrotnie niż w Rosji. Być może Łatynina przesadza, sugerując, że władzę w Rosji ucieszyłaby wysoka śmiertelność emerytów, a wybory i tak są fikcją, zaś brak testów pozwala uznać, że nie ma epidemii, nie mniej wygląda to źle i to nie tylko w Rosji. Liczba chorych wszędzie jest wielokrotnie wyższa niż podają statystyki, a zarówno powszechne testowanie jak jego niedostatki mają wady.
Włoszech już na 20.03 było ponad 41 tys. chorych i 3407 zmarłych, ustępuje tylko hiszpance. Biura pogrzebowe odnotowują 6 razy więcej pogrzebów niż w ubiegłym roku, chociaż oficjalne statystyki uwzględniają tylko osoby u których stwierdzono zarażenie, wielu ludzi zmarło na COVID 19 bez testów, obecnie umiera we Włoszech więcej osób z coraz młodszych roczników.
W liczącym
3300 osób włoskim miasteczku, gdzie zmarł pierwszy chory, przetestowano
wszystkich obywateli. Zarażonych było 3%, z czego połowa – bez objawów.
Kwarantanna dla wszystkich zarażonych przecięła w tym miasteczku epidemię.
Jak to wygląda w Rosji? Rzeczywiście początkowo władze zadziałały bardzo sensownie – z miejsca zamknięto granicę z Chinami, ograniczono loty, wszyscy cudzoziemcy przechodzą kwarantannę, ogranicza się publiczne spotkania, zamknięto szkoły itp. Są jednak spore luki w zakresie przestrzegania zakazu zgromadzeń i zupełna klęska w zakresie testowania. Jak podaje w Nowoj Gazietie Julia Łatynina produkcję testów na choroby zakaźne zaliczono w Rosji do strategicznych, objętych tajemnicą państwową. Monopol ma nowosybirska firma Wektor, gdzie wirusolog zarabia 14 tys. rubli (800 zł), a produkcja jest zastrzeżona i bardzo ograniczona. Mówiąc wprost – testów mają niewiele, na wyniki czeka się długo, więc po prostu zakres epidemii i śmiertelność nie są znane. W dodatku rosyjskie testy są 100 razy mniej czułe niż testy europejskie tzn. wykazują wirusa przy bardzo dużej jego koncentracji. Sobianin przytomnie uruchomił w Moskwie 8 laboratoriów i kupił testy od rosyjskiej „wnuczki” japońskiej firmy Mirai Genomics, ryzykując oskarżenia medialne o fałszowanie wyników i malwersacje finansowe. Z oskarżeń o konkurencyjność wobec produktów Wektora wykpił się oznajmiając, że są to badania wstępne, czy próbne, więc się nie liczą. Czytając relacje dziennikarzy, którzy znaleźli się w szpitalu w Moskwie z podejrzeniem wirusa nie wygląda to tam dobrze – przepełnione sale, zniszczone łazienki, łóżka na korytarzu, brak zabezpieczeń, 2 doby czekania na wynik testu itp.
![]() |
Czyszczenie autobusu |
Trump zapewnił pół mln testów dla liczącego 7 mln stanu Tennessee, dających wyniki po 4 godz., dających nie więcej niż 3% błędów. W USA zapewniono konkurencyjność produkcji, czyli jakby odwrotnie niż w Rosji. Być może Łatynina przesadza, sugerując, że władzę w Rosji ucieszyłaby wysoka śmiertelność emerytów, a wybory i tak są fikcją, zaś brak testów pozwala uznać, że nie ma epidemii, nie mniej wygląda to źle i to nie tylko w Rosji. Liczba chorych wszędzie jest wielokrotnie wyższa niż podają statystyki, a zarówno powszechne testowanie jak jego niedostatki mają wady.
Komentarze
Prześlij komentarz