Wprawdzie mieszkańcom Petersburga nikt i nic nie zagraża i (przynajmniej teoretycznie) zagrozić nie może, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże i władze nakazały zapewnić mieszkańcom schrony na okoliczność nadzwyczajnych wydarzeń. Wyasygnowano na to pół miliarda rubli, a ponadto zobowiązano organizacje odpowiedzialne za gospodarkę mieszkaniową i zrzeszenia lokatorów do przekształcenia piwnic w schrony. Określono też normy jakim mają one sprostać. Piwnice powinny mieścić się poniżej poziomu gruntu, być ognioodporne, pomieszczenia mają mieć wentylację, odpowiednią przestrzeń, 2 wyjścia na 2 różne strony budynku, węzeł sanitarny itp. Powinno się zapewnić możliwość pobytu w nich ludzi przez co najmniej 12 godzin.
I tu rzeczywistość wyjątkowo brutalnie zderzyła się z zaleceniami. Piwnice w blokach Petersburga najczęściej są powyżej poziomu gruntu, mieszczą urządzenia wodociągowe, elektryczne, czyli rury kanalizacyjne, ciepłownicze, przewody itd. , czasem nie mają podłogi, są podzielone lub niedostępne dla lokatorów, nie zawsze mają nawet jedne wyjście zewnętrzne, a już nigdy - dwa. Te, które nadawały się do pobytu ludzi lub składowania rzeczy dawno wynajęto firmom komercyjnym na sklepy, kawiarnie lub magazyny. Przepisy wymagają zgody mieszkańców na wszelkie zmiany, no i ani lokatorzy, ani zarządzający lokalami nie widzą możliwości podniesienia i tak już wysokich opłat komunalnych. W komentarzach czytelnicy zwracają uwagę na realia. Ktoś zastanawia się, jak w razie alarmu mieszkańcy np. 25 piętra mają trafić do tej piwnicy: winda grozi uwięzieniem, po schodach przeciwpożarowych za wolno. Ktoś inny wspomina, że przed laty w jego przedsiębiorstwie był nawet schron spełniający obecne wymogi władz, ale z czasem wszystkie urządzenia rozkradziono. Tak więc, medialny obraz spokoju i drogi do ogólnego szczęścia nieco kontrastuje z wezwaniem do pospiesznej budowy schronów w piwnicach, a z kolei życzenia władz nijak się nie mają do rzeczywistości.
Komentarze
Prześlij komentarz