Kommiersant zebrał zacytował opinie światowych przywódców i ich reprezentantów nt. ostatniego „szturmu na Kapitol”. I tak, Zacharowa orzekła, że wprawdzie to wewnętrzna sprawa USA, ale system wyborczy mają przestarzały i u nich niektóre media zbytnio rządzą opinią publiczną. Przedstawiciele służb siłowych Rosji skrytykowali ochronę Kapitolu, jako niefachową. UE, a ściślej Ursula von der Leyen, oczekuje niecierpliwie, kiedy wreszcie Trump ustąpi a Biden zacznie rządzić. Bush i Obama zarzucili Trumpowi „metody znane z bananowych republik”. F.-W. Steinmeier, prezydent Niemiec, zwolenników Trumpa uznał za kłamliwych, fałszywych, wrogich demokracji, pełnych nienawiści. Merkel „ogarnął gniew i smutek”. Macron stwierdził dyplomatycznie, że wierzy w siłę demokracji europejskich i amerykańskiej. Zełenski zachwycony jest postawą kongresu, który mimo przeszkód zatwierdził "wolę ludu". Boris Johnsona oburzały „hańbiące sceny”. Justin Trudeau, podobnie jak Merkel, jest „strwożony i zasmucony” atakiem na demokrację, gwałt zawsze jest bowiem sprzeczny z wolą ludu. Przedstawiciel Chin wierzy iż Ameryka po tym wszystkim zachowa spokój i bezpieczeństwo. Czyli po raz kolejny potwierdziło się stwierdzenie, że bunt zawsze kończy się klęską, gdyby wygrał nazywalibyśmy go inaczej. Ciekawe są uwagi Konstantinowa. W swoim Podsumowaniu Tygodnia w petersburskiej Fontance sprawę tego buntu postrzega inaczej niż większość publicystów. Zwraca uwagę, że 40% Amerykanów uważa wybory za częściowo sfałszowane, bowiem ujawniono wyższą niż kiedykolwiek skalę nieprawidłowości związaną z głosowaniem pocztowym. Wyniki są sprzeczne z matematyką, gdyż np. w tysiącach kart niekiedy nie ma ani jednego głosu za Trumpem i zasadniczo różnią się od głosów bezpośrednich. Zdaniem Konstantinowa, bardziej niż o reelekcję Trumpa protestującym chodzić mogło o zapowiedź przekierunkowania Ameryki na nowe, lewicowe tory. Jedno z pierwszych rozporządzeń, jeszcze nieusytuowanych przecież, władz m.in. nakazywało w Kongresie stosowanie terminu „rodzic” zamiast „matka” i „ojciec.” Zapowiedziany kurs na dowartościowanie wszelkich mniejszości seksualnych, rasowych, kulturowych, dalsza rewolucja obyczajowa i dyktat poprawności politycznej mogły rodzić sprzeciw. Trendy wspierane przez władze, media i ośrodki intelektualne sprzeczne są z wieloletnią tradycją amerykańską. Najbardziej zaniepokojone wydają się być kręgi białych farmerów i robotników z prowincji. Tych ludzi najprościej też ośmieszyć. Sam fakt, że dyrektor generalny Twittera i Facebooka może cenzurować wypowiedzi prezydenta USA reprezentującego połowę wyborców, nasuwa pytanie kto właściwie rządzi Ameryką i kogo reprezentuje? Zupełnie inaczej sprawę widzi Siergiej Gołubicki z Nowoj Gaziety. Wierzy on w niezależne sądy, które odrzuciły pozwy Trumpa dot. fałszerstw wyborczych. Dyrektorzy serwisów społecznościowych działali zgodnie z ich orzeczeniami. Czy to upoważnia media do stosowania cenzury? Naszym zdaniem zaaprobowano niebezpieczny precedens.
Komentarze
Prześlij komentarz