Ktoś z internautów doszukał się fizycznego podobieństwa między konduktorką z nagrań w pociągu, a konduktorką tramwaju w Samarze, po czym odszukał i zamieścił w sieci dane osobowe, adres, e-mail, numer komórki i profil w sieciach społecznościowych Bogu ducha winnej tramwajarki z Samary. Cała rodzina zaczęła otrzymywać e-maile, telefony, sms-y w stylu "wasza matka jest mordercą, mamy nadzieję że zdechnie w mękach, przed śmiercią cierpiąc jak ten kot. Wszyscy jesteście wyrodkami i odpowiecie za śmierć Twiksa". Gróźb było bez liku, więc rodzina zmieniła adres i zwróciła się o ochronę. Blogerzy, którzy sprawę rozkręcili, uchylili się od odpowiedzialności, powołując się na swoje źródła.
Sprawa powoli przycicha, choć dyskusja na ten temat jeszcze trwa, no i rozpoczęto dochodzenie.. Jak widać, zabijanie Ukraińców o wiele mniej rosyjskich obywateli bulwersuje niż śmierć kota. To zrozumiałe - do swego kota przywiązanych jest wielu Rosjan (choć równie wielu kotów nie lubi), zaś Ukraińcy są przez wszystkich Rosjan postrzegani, nie jako ludzie, lecz "naziści", a bomby rosyjskie spadają przecież wyłącznie na cele wojskowe. Kto ma wątpliwości, jest przez władze i sąsiadów osądzany i karany,a ostatnio i pozbawiany majątku. Nie musi to być nawet celowe odwracanie uwagi obywateli od wojny i ukierunkowywanie ich emocji na miłość do zwierząt domowych, choć i tego nie możemy wykluczyć. O ataku dronów na chemiczny terminal w Ust-Ługa media piszą mniej niż o kocie Twiksie. Twiks ma nawet swoją stronę www...
Komentarze
Prześlij komentarz