Między nami nic nie było
Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych
Nic nas z sobą nie łączyło
![]() |
Ujawniona tajna korespondencja |
Prócz wiosennych marzeń zdradnych
Informacja (14.02.2017)
Olega Rubnikowicza w Kommersancie na temat
przebiegu śledztwa w sprawie grupy
Szałtaj-Bołtaj (inaczej Anonimnyj Internacionał) odpowiada temu uroczemu
wierszowi Asnyka. O ile w Polsce cała wina za podsłuchy spadła na kelnerów, w Rosji -- nie ma sprawy. Nikt niczego nie ujawniał. Ani Miedwiediew, ani kucharz Putina ani współpracujący z prezydentem Władysław
Surkow ani nikt z komercji nie zgłosili włamania do ich poczty e-mail. Okazuje się, że nikt nie kpił w Internecie z zabezpieczeń informacji wojskowej
i kontrwywiadu sugerując posiadanie listów sekretarki ministra budownictwa wojskowego do szefa i ujawniając że można złamać dzięki nim zabezpieczenia (zdjęcie obok), ba, nie było tych 2 mln rubli zysku o których
mówił w Estonii członek grupy – Aleksander
Głazastnikow. Informację Rubnikowicz zatytułował „Hakerzy nie kierowali się
korzyściami materialnymi i nie mieli nic wspólnego z polityką”. W rozmowie z dziennikarzem adwokat szefującego grupie Anikiejewa zacytował swego klienta „początkowo
komercyjnych celów nie uwzględniano, a i potem nie były one głównym celem”. Również nie miano celów politycznych, a już zupełną bzdurą jest wiązanie grupy
z atakami na strony USA.
Wyłącznie chodziło o "ważne cele społeczne". Putin i Miedwiediew, jak wszyscy wiemy, nie mają nic wspólnego z polityką więc korespondencja osób z ich kręgu również. Oczywiście też nie można wiązać grupy z aresztowanymi oficerami FSB ani "w ogóle z kimkolwiek z FSB". W sumie okazało się, że jedyną osobą której korespondencję z lat 2013-2016 ujawniono jest zdymisjonowany pracownik Sbierbanku Jewgienij Kisljakow. Oskarżenie dotyczy wyłącznie tej sprawy a oskarżeni członkowie zespołu Szałtaj-Bołtaj w pełni przyznają się do winy. Powiedzmy sobie – cudów nie ma – grupa zleciła włamania wyspecjalizowanym firmom i przez parę lat publikowała lub sygnalizowała posiadanie niejawnej informacji dotyczącej polityków i komercji oraz uczestniczyła w jej odsprzedaży osobom zainteresowanym. Była też z pewnością pod nadzorem jakiejś grupy FSB. Osoby których pocztę skopiowano najprawdopodobniej odkupiły i doprowadziły do usunięcia z obiegu ujawnione dane i z wielu powodów nie są zainteresowane nagłośnieniem sprawy. FSB i wojsko też wolało sprawę uciszyć. Anikijew zdecydowanie poszedł na współpracę z władzami, nie wiadomo co się stało z Głazastnikowem. Oskarżeni o zdradę oficerowie FSB nadzorowali pracę zespołu i być może prowadzili własną grę finansową i polityczną. Między nami nic nie było.... zdają się mówić wszyscy zainteresowani. (Zobacz też posty Każdemu jego Sowa i przyjaciele oraz Wojskowi poczucia humoru nie mają). Zatrzymani dziennikarze, którzy uruchomili przedsięwzięcie byli pionkami, ale gra wymknęła się spod ich kontroli i weszli do niej poważni uczestnicy.
Wyłącznie chodziło o "ważne cele społeczne". Putin i Miedwiediew, jak wszyscy wiemy, nie mają nic wspólnego z polityką więc korespondencja osób z ich kręgu również. Oczywiście też nie można wiązać grupy z aresztowanymi oficerami FSB ani "w ogóle z kimkolwiek z FSB". W sumie okazało się, że jedyną osobą której korespondencję z lat 2013-2016 ujawniono jest zdymisjonowany pracownik Sbierbanku Jewgienij Kisljakow. Oskarżenie dotyczy wyłącznie tej sprawy a oskarżeni członkowie zespołu Szałtaj-Bołtaj w pełni przyznają się do winy. Powiedzmy sobie – cudów nie ma – grupa zleciła włamania wyspecjalizowanym firmom i przez parę lat publikowała lub sygnalizowała posiadanie niejawnej informacji dotyczącej polityków i komercji oraz uczestniczyła w jej odsprzedaży osobom zainteresowanym. Była też z pewnością pod nadzorem jakiejś grupy FSB. Osoby których pocztę skopiowano najprawdopodobniej odkupiły i doprowadziły do usunięcia z obiegu ujawnione dane i z wielu powodów nie są zainteresowane nagłośnieniem sprawy. FSB i wojsko też wolało sprawę uciszyć. Anikijew zdecydowanie poszedł na współpracę z władzami, nie wiadomo co się stało z Głazastnikowem. Oskarżeni o zdradę oficerowie FSB nadzorowali pracę zespołu i być może prowadzili własną grę finansową i polityczną. Między nami nic nie było.... zdają się mówić wszyscy zainteresowani. (Zobacz też posty Każdemu jego Sowa i przyjaciele oraz Wojskowi poczucia humoru nie mają). Zatrzymani dziennikarze, którzy uruchomili przedsięwzięcie byli pionkami, ale gra wymknęła się spod ich kontroli i weszli do niej poważni uczestnicy.
Komentarze
Prześlij komentarz