Przejdź do głównej zawartości

Co robić, gdy mamy w jednym landzie 30 tys. pedofilów?

 

 

Gdy mamy 100 przestępców możemy ich aresztować, gdy 100 tys. – właściwie jesteśmy bezradni.  A co gdy jest ich 30 tysięcy?  Szóstego lipca 2020 roku na  rosyjskim Portalu Meduza podano, że Peter Biesenbach,  minister sprawiedliwości landu Północna Nadrenia  Westfalia  (19 mln mieszkańców) pod koniec czerwca  ogłosił iż   wykryto tam sieć pedofilską, w ramach której funkcjonowało  co najmniej 30 tys. użytkowników Internetu. Tylu ludzi wymieniało  się pornografią dziecięcą i dzieliło doświadczeniami w tym zakresie. Chodzi    o uczestników czatów, forów , Messengera itp. Najczęściej udzielano porad jakie środki uspokajające  stosować wobec dzieci przed gwałtem,  ujawniano swoje upodobania, zawierano umowy dotyczące wymiany dzieci, a nawet seksu grupowego.  Sieć była międzynarodowa,


ale większość stanowili Niemcy, w tym wielu z miasta Bergisch Gladbach. Wykaz uczestników wymiany  rośnie,  nie wszystkie materiały są na tyle pełne, aby  winnych  skazać. Na chwilę obecną zarzuty postawiono 72 osobom i   uratowano 44 dzieci.  O sprawie od lat mówiono w kuluarach, ale nie podejmowano żadnych kroków prawnych,  a w policji ubiegłego roku  zginął aluminiowy pojemnik nagrań  z 155 dyskami CD dot. pornografii.  Wytoczono jeden głośny  proces  żołnierzowi Bundeswehry za molestowanie własnych dzieci (3 i 5 lat)  i kuzynki oraz proponowania na czacie zbiorowego gwałtu na nich.  Po ujawnieniu sprawy podejrzany pół roku pozostawał na wolności i prawdopodobnie ostrzegał kolegów. Skazano go na 10 lat pobytu w psychiatryku.  W końcu jednak utworzono specjalny tzw. Berg, 350 osobowy zespół w tym programistów włamujących się do zamkniętych kont prywatnych oraz specjalistów do analizy materiałów. Jedna z serii filmików   ujawniła molestowanie dziecka przez okres  od jego lat 5-ciu do 15-tu, a uratowano -- 13 miesięczne dziecko.. Sprawę  30 tys. podejrzanych o pedofilię  ujawniono ponieważ w tym landzie  rzeczywiście chciano to zrobić. O ogromie pracy świadczy, że na przejrzenie czekają jeszcze  materiały obejmujące parę mln godzin. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że  sytuacja w innych landach nie odbiega od tej w Północnej  Nadrenii. 

  Przy  okazji dyskusji prasowych, nieco wcześniej,   światło dzienne ujrzała sprawa (zmarł w 2008 r.) profesora uniwersytetu w Hanowerze Helmuta  Kentlera.   W 1980 roku ten uczony przedstawił rządowi raport na temat swego eksperymentu. Uzasadniał w nim, że dla dzieci z sierocińca i marginesu społecznego można więcej zrobić, gdy opiekunowie mają  z nimi stosunki seksualne.   Tworzy się wówczas więź psychiczna, której brak tym dzieciom. Raport przedstawiony senatowi wyjaśniał, że wychowankowie pedofilów wyrośli na porządnych heteroseksualnych obywateli. I władze wydały oficjalnie odpowiednie rozporządzenia. Wychowawcami okazali się samotni panowie z kręgów akademickich. Jeden z nich pozyskiwał legalnie  kolejne  dzieci na wychowanie przez 30 lat (1973-2003).  Dzieci niekiedy rzeczywiście miały  dobre warunki materialne, ale za cenę przymusowych usług erotycznych dla opiekunów.  Najczęściej pochodziły z sierocińców i ulicy. Sprawa zadowalała pedofilów, którzy nie musieli szukać przygodnych znajomości, policję (mniej skarg), uczelnie  (modne postępowe trendy w nauce i błyskotliwa kariera),  urzędników pomocy społecznej i Jugendantów (pozbycie się sierot) i rząd (oszczędności, mniej problemów).  Ujawniono ją gdy  Kentler, jego koledzy,  uczniowie i opiekunowie dzieci szczęśliwie zmarli,  papiery i wytyczne  urzędowe  zaginęły,   liberalizm seksualny obejmujący pedofilię stał się mniej modny, zaś  dzieci zaczęto (z różnych racji) uznawać   za ofiary molestowania a nie odnajdujące  szczęście u pedofilów.  Co dalej? Wrócimy do początku postu. Wygląda, że pedofilia w Niemczech nie stanowi marginesu. Nie można przecież oskarżyć 100 tys. porządnych obywateli Niemieckich (w tym urzędników i uczonych) i skierować zbyt wiele  sił policyjnych w  kierunku pedofilii. Nikt z rektorów i profesorów nagradzających te pomysły, ani urzędników nie odpowiedział moralnie, nie mówiąc prawnie.  Nikt nie pyta kto krył wieloletni proceder. Pewnie skończy się na pokazowych procesach oraz  tzw. hakach na polityków i urzędników.

Komentarze