Duży rezonans społeczny wywołała wypowiedź Aleksieja Pachomowa, ministra edukacji obwodu orenburgskiego, który na propozycję, aby płace dla nauczycieli na tzw. głubince zrównać z moskiewskimi, zareagował " jak dostosujemy im płace do moskiewskich, to zjawią się chętni idący "za dlinnym rubliom" (łatwym zarobkiem), a nie ludzie dbający o naukę dzieci" .(Nota bene, pan minister zachwycił się niedawno zatrudnianiem w szkołach eks więźniów, bo trudno dyskryminować "tego co tylko kradł").
Odpowiedział mu w rozgłośni Goworit Moskwa Oleg Smolin, z Komitetu ds. Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Podał dane statystyczne. W Rosji brakuje 11 tys. nauczycieli, jednak gdyby pracowali oni tylko w ramach etatu brakowałoby 640 tys. nauczycieli, z kolei gdyby pracowaliby jeszcze dłużej, na 2,5 etatu, można by kolejnych zwolnić. Nauczyciele pracujący obecnie po 32 godz. tygodniowo i obciążeni biurokracją nie są w stanie dobrze uczyć i dokształcać się.
7 maja 2012 roku Putin w powyborczych tzw. majowych ukazach zapewnił nauczycielom wzrost płac. Regiony je podniosły, lecz powiązały to ze wzrostem godzin pracy nauczycieli i obciążeniem ich sprawozdawczością. Mimo to nadal średnia krajowa płaca nauczyciela jest o 15 tys. rubli niższa od średniej krajowej pensji, czyli ukaz prezydenta w 75 regionach nie został zrealizowany.
A tak starano się wybrnąć z sytuacji nie tracąc funduszy - nauczyciel odbywający codziennie 5 lekcji i mający 20 lat stażu nawet na prowincji miał szanse (jak obiecał Putin) na średnią krajową no i nie przewróciło mu się w głowie od "dlinnogo rublia". Ciekawe, co im zapewni Putin w majskich ukazach 2024 roku?
Komentarze
Prześlij komentarz