Przejdź do głównej zawartości

Kłopoty z demografią

senator M. Pawłowa
 Jak powiada przysłowie,  tonący chwyta się brzytwy.  Dzieci w Rosji jest  zbyt mało, więc władza rozważa coraz bardziej szokujące pomysły, aby to zmienić. Stacja tv Cargrad wyemitowała wywiad z panią senator z Czelabińska,  Margeritą Pawłową.  Ta dama  zaproponowała, aby odradzać dziewczętom ukończenie studiów wyższych, skłaniając je zarazem  do wcześniejszego małżeństwa i macierzyństwa.  Argumentowała, że  po studiach i tak  mało kiedy kobieta  pracuje zgodnie z wykształceniem,  a jeżeli nawet, to stabilizację  uzyskuje dopiero  po 40-ce, a wtedy trudno o dzieci. Wypowiedź oczywiście oburzyła innych posłów.  Nina Ostankina  reprezentująca w dumie Komitet ds. Rodziny i Kobiet, powołała się na konstytucję i zakwestionowała metodę mianowania senatorów.  Jak można mianować osoby o podobnych poglądach jak Pawłowa?

Byłaby to sensacja dnia, gdyby, paradoksalnie, nie ujawniała rzeczywistych problemów społecznych.  Ekonomista i matematyk Igor Alicki przedstawił je w Niezawisimoj Gazietie.  Otóż  rosyjskie uniwersytety  tracą społeczny prestiż i narybek. W 2000 r. studiowało 4 mln osób i wykształcenie traktowano jako przywilej, w latach  2000-2010 było więc  ich już ponad  7 mln, gdy obecnie - ok. 4 mln. Po upadku ZSRR powstawały liczne uczelnie niskiej jakości,  tzw. pomojki, które chętnym  zapewniały dyplom, ale nie porządne  wykształcenie. I tak obecnie wśród starszych roczników magisterium ma  w Rosji 35% ludzi (ok. 25 mln), a  z mających do 35 lat - 25%. Egzamin JeGE, uprawniający do starań o podjęcie  studiów,   zdawało w 2023 roku o 8% mniej młodzieży niż 2 lata temu, a specjalność matematyka (konieczna na kierunkach inżynieryjnych, informatyce itd.) wybrało  o 27% mniej niż 2 lata temu.  Młodzież po 9 klasie wybiera specjalistyczne college (odpowiednik naszych techników) często gwarantujące zatrudnienie   lub prace dorywcze.

Przyczyny utraty prestiżu wyższych uczelni  Alicki upatruje m.in. w biedzie i doświadczeniu rodziców. Pawłowa ma rację konstatując, że wykształcenie w pomojkach  nie spełniło  oczekiwań, rodzice nie pracują zgodnie z kierunkiem studiów, co zraziło część młodzieży do kontynuowania nauki.  Powodzenie ma też obecnie alternatywna praca dorywcza - kurierów, dostawców, kierowców,  sprzedawców itp. nie zawsze nisko płatna.

Nic nie wskazuje więc  na zmianę niekorzystnych trendów demograficznych, niezależnie od tego czy dziewczęta zdobędą wykształcenie wyższe, czy nie. Rodzinę ktoś musi utrzymać, a w Rosji  rozwody są normą, 34% stanowią rodziny niepełne, ściągalność  i wysokość alimentów jest b.niska. Nie zachęca to wszystko  kobiet do macierzyństwa.  Na wojnie zginęło ok. 100 tys mężczyzn a parokrotnie więcej zostało  inwalidami, pijakami lub ma syndrom powojenny. Chłopcy mają więcej możliwości pracy po technikach i dorywczej, więc  siłą rzeczy  więcej dziewcząt skończy studia i nie chce za mężów osób gorzej wykształconych. Gdy same robią karierę, macierzyństwo osłabia ich konkurencyjność, więc je odkładają.  Namawianie kobiet do rezygnacji ze studiów na rzecz macierzyństwa w tej sytuacji  wydaje się szaleństwem.

 Cóż, babcia mojej kuzynki, pani Choromańska,  jeszcze przed rewolucją, za caratu,  w Petersburgu ukończyła ze świetnymi wynikami chemię i  stomatologię, co pomogło rodzinie przeżyć 2 wojny.



Komentarze