Kto interesuje się Rosją zetknął się z pojęciem „majskije ukazy” (majowe
rozporządzenia). W maju 2012 r.Putin
wydał szereg dekretów dotyczących planowanej polityki państwa, m.in. obiecał 25
mln wysoko płatnych stanowisk pracy w sferze
nauki i zarządzania oraz przyrzekł, że w ciągu 2 lat pensje naukowców i lekarzy osiągną co najmniej 200%
średniej krajowej płacy sfery budżetowej w regionie. Przypominano mu medialnie te obietnice i przypominano bez skutku, ale w
końcu teraz dotrzymał słowa, no może nieściśle, ale dotrzymał -- 6 lat poogłoszeniu dekretu, w styczniu br.do instytutów
naukowych, klinik i uniwersytetów napłynęły nagle duże pieniądze na płace.Nam,jako niepoprawnym cynikom, kojarzy się to z inną „przedwyborczą”
obietnicą Putina dotyczącą wymiany kadr
we władzach regionalnych. W każdym razie jakby nie było w pierwszym kwartale 2018 r. naukowcy
i lekarze przecierali oczy ze zdumienia –
ich pensje nagle podwoiły się i potroiły.Chociaż jakoś nikt nie wierzy, że oto stał się
cud i zgodnie z majskimi ukazami stale już będą tyle rubli otrzymywać, jednak codostali to dostali.
Pewnie 17 marcacud przestanie działać, a włodarze regionu
ponownie staną przed problemem skąd
wziąć forsę na obiecane przez Putina w orędziu do narodu programy społecznei jak spłacić długi.
Tak więc
mamy marchewkę przedwyborczą. Nie zabrakło też kija – według czytelników Nowej Gazety po raz pierwszy w
Rosji władze uczelni, klinik i urzędów grożą zwolnieniem z pracy osób, które
nie pojawią się w lokalach wyborczych. Pesymiści
przewidują spadek wartości rubla i radzą benificjentom podwyżek przedwyborczych szybko wymienić
walutę na dolary. Jeżeli dodrukowano pieniądze -- wartość rubla spadnie.Ciekawe jak będą wyglądać majskie
dekrety putinowskie w 2018 roku…
Komentarze
Prześlij komentarz