Przejdź do głównej zawartości

Z pustego i salomon nie naleje...


Chrystus, jak wiadomo rozmnożył chleb i rybę. Ministerstwu nauki i szkolnictwa wyższego oraz uczelniom i instytucjom naukowym w Rosji to się nie udaje.    Słynne  ukazy, czyli dekrety  Putina z maja 2012 r. obiecywały naukowcom podwyżkę pensji do 200% średniej w regionie. I rzeczywiście przed wyborami pieniądze się znalazły, ale teraz finansowanie uczelni pozostało na dawnym poziomie lub zwiększyło się nieznacznie.  I po prostu pieniędzy często brak.  Putin obiecał – wspaniale, „słowo się rzekło kobyłka u płota” – trzeba płacić, ale do tego potrzebne są pieniądze, a tych na ogół  nie ma więcej niż poprzednio.  Dyrekcja liczącego 100 osób  Instytutu  Historii Kultury Materialnej zwróciła się do pracowników z apelem:  „zrozumcie, ratujcie!”  , proponując, aby w celu ratowania instytutu przeszli na pół etatu . Apel był tajny, ale większość się zgodziła. Z kolei dyrekcja Instytutu Magnetyzmu Ziemskiego, Jonosfery i Rozchodzenia się Fal Radiowych  również zachowała poprzednie pensje, ale aby Putinowskie obietnice urealnić każdego miesiąca pracownicy dostali 2 tygodnie bezpłatnego urlopu. Szef związków zawodowych pracowników nauki Siergiej Okułow biadolił, że liczono na finansowanie pozabudżetowe nauki, ale mało chętnych do jej wspomagania. Instytut Matematyki, filia słynnego Instytutu im. Stiekłowa,  chwali się, że u nich finansowanie wzrosło. Aby jednak nie było im za dobrze kazano zwiększyć „wydajność z hektara” a ściśle – liczbę publikacji. Naukowcy są przerażeni – już obecnie 85 osób publikuje 100 prac rocznie, a władze liczą na  co najmniej 212.  Co te prace będą warte? – pytają.  Najbardziej oberwały finansowo uczelnie humanistyczne i nieeuropejskie, np.  na Syberii. Najmniej – Ci co załapali się na hojne granty i oczywiście kliniki medyczne – zawsze znajdą się chętni, fundacje i sponsorzy. Średnio zubożały  nauki  ścisłe.


Komentarze