Ogromny oddźwięk w rosyjskim Internecie zyskała wypowiedź Putina dotycząca jego własnego rzecznika prasowego -- Dmitrija Pieskowa. Wypowiedzi obu są na ogół identyfikowane zarówno przez media oficjalne jak opozycyjne i satyryczne. Tymczasem Putin w wywiadzie dla amerykańskiego kanału telewizyjnego NBC powiedział. Cytujemy: Mamy 2 tysiące urzędników. Prezydent nie może i nie powinien śledzić wypowiedzi pracowników swojej administracji. Ja mam inną pracę. Oto Pieskow -- siedzi obok mnie, to mój rzecznik prasowy. Lecz on niekiedy robi taką zadymkę (ros. purga), że patrzę w telewizor i myślę: co on tam opowiada? Kto mu to zlecił? No i rzeczywiście zrobiła się zadymka, zawiało śniegiem -- w mediach i internecie. Pieskow tłumaczył się jak mógł: rzecznik jest od gadania i zadym śnieżnych, taka jego rola, nie ma rzecznika, którego szef czasem nie skrytykuje, czasem mnie ponosi, ale nikomu nie jest potrzebny zbyt ostrożny rzecznik prasowy itp. W komentarzach Internauci zastanawiali się natomiast czy jest to sygnał wieszczący dymisję wiernego sługi. Złośliwie stwierdzano, że może urzędników ma Putin tysiące, ale jednego tylko rzecznika prasowego, zaś owe zadymki śnieżne i nieścisłości są odbiciem polityki Putina. I pytano za co może odpowiadać prezydent skoro nie jest nawet w stanie nadzorować opinii swojego rzecznika. Pytany w telewizji, co zrobi, gdy Putin przejdzie na emeryturę? Pieskow stwierdził górnolotnie -- wtedy umrę. Może należało spytać, co zrobi, gdy jego Putin wyśle na emeryturę. Wszyscy się więc zastanawiają -- co Putin tak naprawdę chciał rodakom powiedzieć.
Komentarze
Prześlij komentarz