Media Azerbejdżanu
oznajmiły (a Interfaks potwierdził), że Fethullah Gulen nie tylko narozrabiał w Turcji, ale również
patronował przygotowaniami do podobnego zamachu w Azerbejdżanie. Po zwycięstwie puczu w Turcji jego zwolennicy wspierani z zagranicy (a jakże) zamierzali zmieść zbrojnie legalną władzę Hejdara
Alijewa (zdjęcie obok) i stworzyć państwo oparte na zasadach szariatu. W Turcji wprawdzie wojskowi puczyści reprezentowali bardziej „świecką” opcję niż Erdogan, ale skoro o
prawdziwości zarzutów „otwartym
tekstem” zapewnia nas sam premier Azerbejdżanu, rządowe SMI (środki masowej informacji) tego kraju gwarantują iż „poważni politycy nie mogliby rzucać pustych słów nie popartych dowodami i faktami".
A że całość nie ma sensu? Gulen występuje tu wyłącznie w roli szatana. A kto w odniesieniu do ducha nieczystego wymaga konkretów i logicznego myślenia? Kto więc w Azerbejdżanie jak uważa rząd służy Gulenowi?
Oczywiście zwolennicy opozycyjnej wobec władzy Partii Ludowego Frontu pod przewodnictwem Alego Karimli (zdjęcie obok), którzy zbojkotowali wybory prezydenckie nie wierząc w ich uczciwość, nie podoba im się polityka Alijewa i rozpoczynanie wojny z Armenią. A dowody? Są ludzie, dowody się znajdą. Więc mamy „powstanie zbrojne w Nardaran”. Owo Nardaran to szyicka od pokoleń wioska niedaleko Baku. Gdy im w listopadzie 2015 r. władze aresztowały pod nieprawdopodobnym pretekstem ich ukochanego imama strzelali w jego obronie zabijając 2 policjantów. Strzelali? Strzelali. Znaczy zwolennicy Gulena. (Wszelkie podobieństwa Gulena do Goldsteina są zupełnie przypadkowe, choć oba nazwiska zaczynają się literą "g")
Musiał ich „inspirować” jak każde zło i Gulen i Karimli. A dalej to już bez wątpliwości. Erdogan uwięził dziennikarzy z niechętnych mu gazet i rozgłośni tv oczywiście jako zwolenników „terrorystycznej organizacji” Gulena (kto inny może nie lubić Erdogana?) Karimli i jego ludzie nawiązywali kontakty z dziennikarzami tureckimi i publikowali „brudne paszkwile” przeciw Alijewowi, jego rodzinie i kumplom. Publikowali. Czyż krytyka rządu Erdogana lub Alijewa może być zasadna bez udziału terrorystów Gulena? „Wszystkie artykuły i wystąpienia „były jawnie aranżowane i zamawiane przez Gulena” a ich autorzy i inspiratorzy byli członkami niewidzialnego frontu Gulena” grzmią rządowe SMI. Gulen wydał oświadczenie, że nie wpiera zamachów i Karimli wydał podobne pisząc iż szanuje demokrację, wolę wyborców i za najgorsze rozwiązanie uważa pucz i wojnę domową (kto by ją miał i czym w nadzorowanym przez Putina Azejberdżanie prowadzić?) Na razie jak podają azerbejdżańskie SMI „w celu uprzedzenia niezgodnych z prawem działań” (czyż nie piękne sformułowanie?) w Azerbejdżanie aresztowano dziesiątki ludzi, którzy słusznie (wg SMI) skończą za kratami. Zgodnie z kodeksem czeka ich do 14 lat więzienia za nawoływanie do zamachu stanu. I tak, choć front Gulena jest według SMI „niewidzialny” więzienia dla członków opozycyjnej partii są jak najbardziej realne i widzialne. Sojusz Alijewa z Turcją, wojna z Armenią – również. I gra polityczna stawiająca Rosję przed faktami dokonanymi. A że świat jest coraz mniejszy więc w ten czy inny sposób odbije się to na polityce wobec Europy i Polski.
A że całość nie ma sensu? Gulen występuje tu wyłącznie w roli szatana. A kto w odniesieniu do ducha nieczystego wymaga konkretów i logicznego myślenia? Kto więc w Azerbejdżanie jak uważa rząd służy Gulenowi?
Oczywiście zwolennicy opozycyjnej wobec władzy Partii Ludowego Frontu pod przewodnictwem Alego Karimli (zdjęcie obok), którzy zbojkotowali wybory prezydenckie nie wierząc w ich uczciwość, nie podoba im się polityka Alijewa i rozpoczynanie wojny z Armenią. A dowody? Są ludzie, dowody się znajdą. Więc mamy „powstanie zbrojne w Nardaran”. Owo Nardaran to szyicka od pokoleń wioska niedaleko Baku. Gdy im w listopadzie 2015 r. władze aresztowały pod nieprawdopodobnym pretekstem ich ukochanego imama strzelali w jego obronie zabijając 2 policjantów. Strzelali? Strzelali. Znaczy zwolennicy Gulena. (Wszelkie podobieństwa Gulena do Goldsteina są zupełnie przypadkowe, choć oba nazwiska zaczynają się literą "g")
Musiał ich „inspirować” jak każde zło i Gulen i Karimli. A dalej to już bez wątpliwości. Erdogan uwięził dziennikarzy z niechętnych mu gazet i rozgłośni tv oczywiście jako zwolenników „terrorystycznej organizacji” Gulena (kto inny może nie lubić Erdogana?) Karimli i jego ludzie nawiązywali kontakty z dziennikarzami tureckimi i publikowali „brudne paszkwile” przeciw Alijewowi, jego rodzinie i kumplom. Publikowali. Czyż krytyka rządu Erdogana lub Alijewa może być zasadna bez udziału terrorystów Gulena? „Wszystkie artykuły i wystąpienia „były jawnie aranżowane i zamawiane przez Gulena” a ich autorzy i inspiratorzy byli członkami niewidzialnego frontu Gulena” grzmią rządowe SMI. Gulen wydał oświadczenie, że nie wpiera zamachów i Karimli wydał podobne pisząc iż szanuje demokrację, wolę wyborców i za najgorsze rozwiązanie uważa pucz i wojnę domową (kto by ją miał i czym w nadzorowanym przez Putina Azejberdżanie prowadzić?) Na razie jak podają azerbejdżańskie SMI „w celu uprzedzenia niezgodnych z prawem działań” (czyż nie piękne sformułowanie?) w Azerbejdżanie aresztowano dziesiątki ludzi, którzy słusznie (wg SMI) skończą za kratami. Zgodnie z kodeksem czeka ich do 14 lat więzienia za nawoływanie do zamachu stanu. I tak, choć front Gulena jest według SMI „niewidzialny” więzienia dla członków opozycyjnej partii są jak najbardziej realne i widzialne. Sojusz Alijewa z Turcją, wojna z Armenią – również. I gra polityczna stawiająca Rosję przed faktami dokonanymi. A że świat jest coraz mniejszy więc w ten czy inny sposób odbije się to na polityce wobec Europy i Polski.
Komentarze
Prześlij komentarz