Płaczący notable i dyktatorzy nie zdarzają co dzień, tym bardziej się więc wzruszamy patrząc na płaczącego Erdogana. A biedak za każdym razem roni łzy i ociera oczy przed kamerą, gdy rozmawia na temat puczu i -- jakby inaczej – jego ofiar. Ofiary jego własnych postanowień wzruszają go nieco mniej, a ściślej – wcale, choć uzbierałoby się ich nie mniej. Można go nawet zrozumieć -- gdyby puczyści wygrali groziło mu więzienie za malwersacje finansowe, utrata władzy i być może życia. Każdy by się popłakał przypominając takie zagrożenia.
Gulen utworzył na terenie Turcji wiele prywatnych uczelni. Jak stwierdził Erdogan „nic nie mogliśmy z tym zrobić zanim nie mianowaliśmy ministra edukacji. Chociaż byłem premierem nie mogłem nic z tymi szkołami zrobić. A Gulen się w tym czasie bogacił” (na szkołach?)
Naiwnie pytamy dlaczego władze miałyby zamykać wszystkie te uczelnie? Odpowiedzialność zbiorowa? Bez sądu i udowodnienia winy komukolwiek?
Nieszczęsnego Gulena zaocznie obciążono odpowiedzialnością za pucz i jego ofiary oraz wydano nakaz aresztowania. Sam Gulen twierdzi, że jego stronnicy mogli uczestniczyć w buncie, ale on osobiście nie ma z tym nic wspólnego, nigdy też nie popierał i nie będzie popierał przewrotów wojskowych. Turcy przesłali Amerykanom 85 pudeł dokumentów potwierdzających udział Gulena w puczu, jednak Amerykanie uznali je wszystkie za niewiarygodne. Rozmowy na ten temat pewnie prędko się nie zakończą. Rosjanie stwierdzają, że naciski ze strony Ankary w zasadzie odnoszą skutek odwrotny od zamierzonego -- robią wrażenie osobistych porachunków i nie zapowiadają uczciwego procesu. Wygląda, że nawet w Moskwie nikt nie wierzy w osobisty nadzór Gulena nad puczem. We wrześniu Erdogan ma się spotkać z Putinem i Kerrym. Cóż Erdogan wszystkich wkurza i wszyscy są od niego zależni, więc przymykają oczy na aresztowania, tortury i zabójstwa i…pokpiwają z łez. Ech, ten rasizm europejski...
Komentarze
Prześlij komentarz