Estonia straszna Rosji jak Kupczino czyli jak dla Polski straszny Targówek
Defilada w Narwie 2016
W grudniu 2016 r. Rosyjska Rada ds.
Międzynarodowych (RSMD) opracowała raport nt. Pribałtyki, czyli krajów nad Bałtykiem pt. „Roboczy
zeszyt: Rosja i Kraje Bałtyckie -- scenariusz bezpieczeństwa w warunkach
politycznego napięcia”. RSMD to niekomercyjna organizacja rządowa kierowana
przez byłego ministra rosyjskiego MSZ Igora Iwanowa, zrzeszająca przedstawicieli
nauki, obronności i przemysłu, opracowująca zalecenia dla wojska i rządu.Scenariusz RSMD przewiduje rozwiązania: wojna
dnia ostatecznego, o charakterze lokalnym, kontynuacja obecnej sytuacji –
napięcie bez rozstrzygnięć, rozmowy i stopniowe łagodzenie napięć. Prawdopodobieństwo
obu krańcowych rozwiązań oceniono na 5%. O komentarz Fontanka, reprezentowana przez dziennikarza Denisa Korotkowa, poprosiła jednego
z autorów raportu, profesora ekonomii z Petersburga – Nikołaja Mierzewicza,
który podsumował „po piątej setce wódki każdy obywatel krajów bałtyckich uważa konflikt
zbrojny z Rosją za koniec istnienia jego państwa, tym bardziej, że współpracownik Trumpa oznajmił, iż Ameryka nie
będzie rozpoczynać wojny o jakieś Kupczino (dzielnica Petersburga), za co
uznał Estonię. Geograficznie i demograficznie Ameryka uważa bowiem Estonię za
przedmieście Petersburga”.
gen. Ants Laaneotos
– Siły zbrojne Estonii liczą 5800 żołnierzy, w razie
powszechnej mobilizacji – 10 tys., Estończycy nie mają ani jednego okrętu wojskowego lepszej
klasy ani czołgów, mają 376 dział, gdy Rosja ma ponad 4 tys. rakiet
i 23 tys. w zapasie. Na Litwie liczbę dział w ostatnich latach zwiększono raptem z 42 do 48, floty i czołgów Litwini nie mają. Straszenie Rosjan defiladą w Estonii w stylu musimy się bronić, bo „ich wojska są 200 m od granicy rosyjskiej, 145 km
od Petersburga” i zbrojeniami w Krajach Bałtyckich wydaje się wg danych zawartych w raporcie bez sensu, gdyż zgodnie z tytułem wywiadu „Estonia straszna dla Rosji jak Kupczino”. Mierzewicz nam tłumaczy, że
granice są blisko i pijany żołnierz estoński możestrzelić do rosyjskiego kolegi,
samolot naruszyć przestrzeń powietrzną itp. Od małych konfliktów zaczęto wiele
wojen, poza tym rządzący w Krajach Bałtyckich kłopoty ekonomiczne tłumaczą zagrożeniem
ze strony Rosji, chcą zapewnić infrastrukturę dla wojsk NATO…I te wojska niezauważone przylecą czy przypłyną z uzbrojeniem ze Stanów Zjednoczonych? Nie brzmi wszystko
to przekonująco. Argument, że Rosja nie jest zainteresowana aneksją Krajów Bałtyckich – również nie.
Są tego trzy powody: polityczny (mała zwycięska wojna zwiększa popularność
rządu), ambicjonalny (prezentacja siły, rozszerzenie granic) i gospodarczy (szerszy
dostęp do morza sprzyja rozwojowi ekonomii). A poza tym jak mówiły wilki do zająca „smacznyś, słaby i w lesie” po czym zjadły go niebawem. Swego czasu napad Rosji na Finlandię i Niemiec na Polskę też
tłumaczono agresją ze strony napadniętych krajów. (Zob. też post z listopada 2015 Piąta kolumna w estońskiej Narwie?)
Komentarze
Prześlij komentarz