![]() |
Fortow na sali wyborczej |
Z całej Rosji przyjechało ponad 1,1 tys. uczonych.
![]() |
Putin -- Fortow |
Następnie sekretarz RAN Michaił Palcew odczytał komunikat Wczoraj wieczorem spotkali się wszyscy trzej kandydaci i jednomyślnie ogłaszają, że nieuregulowanie niektórych szczegółów ustawy [nt. trybu przeprowadzenia wyborów] może skutkować kwestionowaniem ich wyników, dlatego wszyscy trzej wycofują swoje kandydatury”.
Jak łatwo się domyślić, naukowców (zwłaszcza tych z najdalszych regionów Rosji) trafił tzw. jasny szlag. „Po nas tu wzywano?” – krzyczeli. Wyjaśnienie Frotowa było równie mętne jak sam komunikat – „nie możemy dopuścić, aby ktoś miał nawet najmniejszy powód do kwestionowania wyników wyborów”.
I tyle. Czyli powtórzył argumenty Władysława Panczenko i jego popleczników, z którymi jeszcze 17 marca publicznie się nie zgadzał. Ponieważ naukowcy włożyli wiele trudu, pieniędzy i czasu na przyjazd i organizację imprezy, z pewnością sprzeciwiliby się przełożeniu terminu. Jedyną możliwością dla tych, co chcieli zerwać obrady, pewnie z nakazu Putina i obawy przed ponownym wyborem Fortowa, została "dobrowolna" rezygnacja wszystkich kandydatów.
Jak stwierdził akademik Gennadij Miesiac „To była operacja specjalna: po przewodniczącego RAN przyjechało auto rządowe, po czym zmienił zdanie”.
Akademikom pozostało zatwierdzić, że wybory się nie odbędą. I (wbrew protestom samego Fortowa) przedłużyć jego kadencję do jesieni. Nikt nie uwierzył w dobrowolną rezygnację Fortowa ze starań o intratne stanowisko, co prawie miał zapewnione. Sekretarka Fortowa potwierdziła, że 17 i 18 marca Fortow spotkał się z Putinem. Media sugerowały, że Duma uchwali „poprawki” do ustawy o nauce, które pozwolą prezydentowi mianować przewodniczącego RAN. I tak uczeni nie będą już być może nigdy nikogo wybierać, a państwo oszczędzi na kosztach ich podróży i pobytu.
Komentarze
Prześlij komentarz