
W skomplikowanym układzie medialnym Rosji istotne są
kontakty ze służbami specjalnymi. „Anonimowi rozmówcy” Nowej Gazety, czy innego
opozycyjnego
tytułu pozwalają nam poznać
kulisy spraw oraz fakty
niezgodne z
oficjalną wersją.
Ktoś z ich rozmówców reprezentuje
wojsko, ktoś Wagnerowców, inny – FSB. 1 września w Nowej Gazecie
zamieszczono wywiad
Pawła Kanygina z zachowującym anonimowość do niedawna
ważnym oficerem
struktur siłowych w rosyjskim Rostowie nad Donem. Zgodnie
z jego relacją, realna władza
w DNR
zaczęła przechodzić od Ukrainy w ręce separatystów dopiero
po bitwie Iłowskiej, w której po ich stronie walczyli rosyjscy wojskowi.
Przejmowano wówczas budynki państwowe, zmieniano flagi.
W
wojnie
aktywnie uczestniczył graniczny Obwód Rostowski, jako
zaplecze
buntowników – stąd do nowych
republik przywożono broń, wyposażenie i żywność,
tędy wracali do ojczyzny
zmęczeni i
ranni żołnierze rosyjscy. Spowodowało to gwałtowny wzrost przestępczości – w
2013 r. Obwód lokował się w kraju
na 14 miejscu pod względem przestępstw, w 2017
– już na 6-tym, przy czym wzrost najcięższych zbrodni tylko w 2017 wyniósł w stosunku do roku ubiegłego ponad
66%. Przed wojną policja Rosji i Ukrainy na ogół współpracowała, a jej ludzie sobie
ufali. Nowym funkcjonariuszom w DNR zakazano współpracy. Sami
byli niekiedy bezradni wobec
rosyjskich
ochotników, np. gdy ludzie batalionu Opłot
grabili i mordowali cywilów „zgodnie z
prawem wojennym w imię republiki” a tamtejszej policji kazano potwierdzić
legalność tych działań. Policji z Rostowa szybko więc
zabroniono kontaktów z kolegami zza granicy. Tymczasem wraz z potokiem uciekinierów do Obwodu Rostowskiego przybyli złodzieje, handlarze
narkotyków, bandyci itp. nie ryzykując konkurencji z wojskowymi, a za nimi –
prostytutki. Część z nich pojechała z czasem dalej w głąb Rosji, część została. Na początku
wojny rosyjscy ochotnicy przyjeżdżali do Doniecka walczyć w imię idei i dla
zarobku, teraz władze wspominają o ich nielegalnym
statusie najemników i ciche nakazy Kremla blokują im powrót do Rosji. Ci
zbyt umoczeni we krwi i bandytyzmie „w imię
republiki” czasem lądują w więzieniu lub są wysyłani do Syrii, z kolei idealiści
protestujący przeciw kryminalnym działaniom
władzy policyjnej lub wojskowej – uspokajani. Rozmówca
Nowej podaje przykład: po 2 apelacjach 3-ci sąd w Rostowie oswobodził młodego człowieka,
idealistycznego ochotnika, który protestował przeciw „naczalstwu”. Z plecenia
owego naczalstwa przerzucono go związanego przez granicę do Obwodu Rostowskiego
z granatem w plecaku.
Prokuratura
złożyła apelację od 2 kolejnych wyroków skazujących za posiadanie owego granatu.
Trzeci sąd zaliczył mu areszt na poczet rzekomej winy.
Artykuł kończy realistyczne stwierdzenie
” Żadni buntownicy i idealiści ani swoi ani
obcy państwu nie są potrzebni ”.
My czytając te wszystkie relacje rozumiemy,
czemu działalność batalionu Prilepina, zdaniem jego dowódcy, zasługuje na „dowolną
Hagę”.
Komentarze
Prześlij komentarz