
Obserwując wideo z innego
procesu tegoż sądu Kostanow był świadkiem, jak sąd nie chciał dopuścić dowodu w formie pisemnego przyznania
się oskarżonego (choć ten
kwestionował jego autentyczność), po czym zabronił to zaprotokołować.
Nam się podobała sprawa pułkownika C. Pułkownikowi polecono ukrócić złodziejstwo
sprzętu wojskowego i zadbać o jego
ochronę. I rzeczywiście to zrobił, czym naruszył interesy poprzedników i zaprzyjaźnionych z nimi śledczych i sędziów.
Gdy
więc zapowiadał się jego awans na
generała wytoczono mu 3 procesy. Pierwszy o uszkodzony dach nad magazynem. Przypomniano sobie, że
parę lat wcześniej kazał wymienić przeciekający dach, gdy więc niedawno, po paru latach śnieżyca dach uszkodziła wytoczono mu proces „o
przekroczenie uprawnień”. Jeszcze lepsze są dwa
kolejne oskarżenia. Otóż
chodzi o teściową i kradzież 9,5 m kw.
służbowego mieszkania. Śledczy z całą powagą do sądu wojskowego wnieśli
sprawę o kradzież najpierw 9,5 a potem 2,5 m kw. mieszkania. Po prostu pułkownik do rodziny zaliczył teściową, więc przyznano
mu z tej racji większe mieszkanie. A teściowa, zdaniem sadu, to nie rodzina. Jak mógł te metry ukraść skoro mieszkanie nadal pozostawało
służbowe? A jeżeli ukradł to (zgodnie z definicją kradzieży) powinien ukryć te 7 m kw., bo kolejne mieszkanie oznaczało kradzież nieco mniejszą -- 2,5
m. Do wyroku nie doszło -- skończyło się uznaniem braku cech
przestępstwa, ale z awansu pułkownika oczywiście nici. Swoją drogą jeżeli już najzawziętsi wrogowie
musieli odwoływać się do tak dętych oskarżeń, to ten pułkownik musiał być
prawie święty jak na rosyjskie realia.
Komentarze
Prześlij komentarz