Rolę
Akademii Nauk w ZSRR najlepiej formułują dwa ujęcia z czasów PRL – powiedzenie,
że gdy musimy coś załatwić "lepiej
znać
ciotkę akademika niż profesora uniwersytetu, czy lokalnego urzędnika”
oraz żart
radia Erewań „Zapytują nas często, czy analfabeta może być członkiem Akademii Nauk ZSRR? –
odpowiadamy: oczywiście, może ale nie członkiem korespondentem”. Utworzona w 1724 r.,
najpierw carska, potem Rosyjska, ZSRR i znów Rosyjska akademia miała niegdyś
świetną renomę i należeli do niej nawet polscy uczeni tego formatu, co
Śniadecki, czy Skłodowska-Curie. W Rosji Sowieckiej Akademia koordynowała
badania naukowe, a jej prezes był członkiem nomenklatury KC KPZR.
Instytucja bogaciła się i zyskiwała na
znaczeniu. W ponad 250 instytutach zatrudniano w latach 80-tych ponad 40 tys.
osób. Akademicy mieli liczne przywileje, a Akademia -- pomieszczenia,
laboratoria i atrakcyjne tereny.
Mimo
takich czy innych przemian i „grzechów”, zachowała autorytet społeczny, więc
gdy Putin w ubiegłym roku usiłował
utworzyć nową agendę Społeczno-Państwowe Zjednoczenie RAN i wycofać
moratorium na wyprzedaż własności Akademii spotkał się ze sprzeciwem społecznym.
W końcu podjęto
decyzję o połączeniu RAN z Rosyjską Akademią
Nauk Medycznych i Rosyjską Akademią Nauk Rolniczych oraz przedłużeniu
moratorium na sprzedaż własności materialnej . Aby nas o tym osobiście powiadomić
Putin spotkał się z prezesem Akademii, fizykiem Władimirem Fortowem, (któremu
nota bene przyznał z okazji 70 urodzin order za zasługi dla Ojczyzny; zdjęcie powyżej). Fortow
chwalił się protonową terapią raka mózgu, która jest o wiele skuteczniejsza i
mniej szkodliwa od tradycyjnych naświetlań, a także – odkryciem 4 nowych
pierwiastków chemicznych. Połączenie placówek sprzyjać ma badaniom
interdyscyplinarnym RAN.
Komentarze
Prześlij komentarz