Przejdź do głównej zawartości

Jubileusz GRU i Admirał Kuzniecow



Bazę danych rosyjskiego wywiadu wojskowego można kupić przez Internet za 2 tys. rubli, co  w detalu oznacza ok 8 eurocentów za szpiega. Wydawałoby się, że po przygodach Pietrowa i Boszyrowa gorzej być nie może, FSB wygrało, w GRU będą więc zwolnienia  i ograniczenie wydatków, w ogóle władzom pozostało powiedzieć „ciszej nad tą trumną”. 5 listopada przypadało stulecie utworzenia tej przez lata bardzo groźnej formacji, która obecnie jest głównie przedmiotem żartów, więc myśleliśmy, że  nie pora na  huczny jubileusz.  Okazało się jakby odwrotnie – Putin 2 listopada z szumem medialnym wyraził zachwyt nad sukcesami wywiadu wojskowego, zmienił Brend (emblematem zamiast nietoperza ma być goździk) i  przywrócił nazwę GRU. „Wysoko cenię unikalne  możliwości wywiadu wojskowego w tym operacje specjalne” – podsumował prezydent niefortunne przygody swoich szpiegów w Salisbury.
 Ten fenomen tłumaczy Julia Łatynina z Nowej Gazety na portalu Moskwa-Echa blogów. Jej zdaniem, nie ma znaczenia błąd,  choćby największy, ale reakcja władzy  na błąd, a ta była zawsze jednakowa: jaki idiotyzm by nie popełniły służby i jakby nie zaszkodziły Rosji – Putin stanie murem w ich obronie. Na poparcie tej tezy przytacza parę przykładów – w 1999 roku FSB, czy raczej GRU, miało wysadzić blok mieszkalny w Riazaniu i zrzucić to na terrorystów z Czeczenii. Sprawców dzięki społecznemu wsparciu lokalnej ludności  złapano, więc  władze oznajmiły, że wprawdzie byli ze służb, ale worki (wbrew wcześniejszym doniesieniom) zawierały cukier, a nie heksogen, zapalniki zaś były dla picu. Ot, takie ćwiczenie!  Potem w przy ataku na zajęty przez terrorystów teatr na Tagance nie podano lekarzom nazwy gazu i 130 osób zmarło. W obu przypadkach Putin stanął murem za służbami i nikomu włos z głowy nie spadł. Łatynina mnoży przykłady.  Przypomina Biesłan, w Syrii zginęło 200 Rosjan z WCzK Wagnera ponieważ nie zdecydowano się ujawniać ich obecności itd., itd…. zasada ta sama: bronimy naszych. Cóż, być może gdzieniegdzie Putinowi   wywiad się lepiej sprawdza niż w Salisbury…

Admirał Kuzniecow:13 lat w remoncie, 5 zmian nazwy, 5 rozbitych własnych  samolotów, 4 pożary, 1 zniszczony dok pływający
(żółty - budowa, pomarańczowy - próby, czerwony - remont, niebieski - operacyjny)

 Przy okazji Łatynina   zwraca uwagę na historię lotniskowca Admirał Kuzniecow wyzłośliwiając się „czekamy na nagrodę dla Igora Sieczyna”, któremu podlega koncern stoczniowy OSK (Zjednoczona Korporacja Stoczni), właściciel zatopionego doku remontowego. No i na premię dla admirała, który kazał wyprowadzić okręt z doku, choć ani okręt ani dok do tej operacji nie były zdolne. Otóż wg wszystkich źródeł Admirał Kuzniecow miał być remontowany do 2021 r. w pływającym doku PD-50 w stoczni nr 82 Rosliakowo koło Murmańska z koncernu OSK. Tymczasem w Norwegii (nieco nastraszonej serialem Okupacja) odbywały się manewry NATO z amerykańskim lotniskowcem Harry Truman  pod hasłem "odpieramy agresję ze wschodu". I władze Rosji nie wytrzymały. Sprawny, czy nie, ale nasz jedyny lotniskowiec też pokażemy. Tyle, że pogoda trafiła się podła (co koło Murmańska zdarza się niestety często o tej porze roku),  pompy w PD-50 były w fatalnym stanie, okręt zaś nieprzygotowany do wypłynięcia z doku. W efekcie nie dość, że dok zatonął, jeszcze dźwig rozwalił pokład lotniskowca. Dziwnie jesteśmy pewni, że z nagrodą poczekajmy, ale kar dla Sieczyna i autora rozkazu wypłynięcia z doku też nie będzie. Wygląda na to, że  lotniskowiec jest tak pechowy, że to znak z nieba, by go dać na złom.

Kończąc --  Rosja żyje bon motem Putina z Wałdaju dotyczącym wojny atomowej: w razie ataku ,na Rosję „Odwet nastąpi – my jako męczennicy trafimy do raju, a oni po prostu zdechną. Nie zdążą nawet przeprosić za grzechy”.    Jakoś sadząc po internetowych komentarzach naród nie do końca wydaje się doceniać dowcip, intencje i religijność swego przywódcy, Tak przy okazji - czy na każdego męczennika będą  chociaż w raju czekały 72 kołchoźnice?



















Komentarze