Przejdź do głównej zawartości

Realizowany jest globalny nakaz zniszczenia prawosławnej cerkwi



 Zgoda  Konstantynopola na uniezależnienie się cerkwi ukraińskiej od Rosji była głównym wątkiem na dzisiejszym międzynarodowym festiwalu „Wiara i słowo” poświęconemu  tematowi religii w mediach. Uczestniczyli w nim przedstawiciele 300 eparchii. Gościem honorowym był nawet  Steven Seagal. Najbardziej namiętnie oburzał się na Konstantynopol  Cyryl.
Zacytujmy „Realizowany jest globalny nakaz zniszczenia Rosyjskiej Prawosławnej Cerkwi (RCP). To nie jest wojna o jurysdykcję, to walka o zniszczenie jednolitej, wielkiej, światowej ,  prawosławnej siły – 150 mln wiernych, którzy chcą żyć wg prawosławnych zasad. Niewątpliwie ktoś chciał uderzyć w tę„wyspę wolności”, gdyż tylko  my jesteśmy wolni od bałwanienia i zniewolenia cudzymi ideami”. Dowiedzieliśmy się też od Cyryla, że „Konstantynopol miesza się do spraw naszej ziemi, do naszej cerkwi”.  
  Sprawa wydaje się beznadziejna: sytuację może  zmienić tylko wszechświatowy  sobór i Cyryl sądzi, że sobór uznałby racje Moskwy, tyle, że zgodnie z tradycją, prawo zwołania soboru ma wyłącznie Konstantynopol.   
 Goście festiwalu mogli obejrzeć wystawę  poświęconą 30-leciu odrodzenia życia zakonnego – na czarno-białych fotografiach przedstawiono spuściznę komunizmu -- tragiczny stan cerkwi pod koniec XX wieku; na kolorowych – ich stan obecny, obrazując  w ten sposób drogę odrodzenia się prawosławia w Rosji. My też jesteśmy pełni podziwu: jak na 30 lat   dokonano sporo.

Projekt wojskowej cerkwi Zmartwychwstanie
Problem jest więc teraz  naprawdę poważny. We wrześniu  Szojgu z Cyrylem i Putinem (jak to opisywaliśmy -- patrz post "Odrodzenie duchowe wojska po rosyjsku" 20.09.2018) położyli kamień węgielny pod monumentalną cerkiew wojskową – Zmartwychwstanie Chrystusa, mającą  uczcić 75-lecie  zwycięstwa nad Niemcami.  Cerkiew ma być ze składek dobrowolnych. Funduszami  zarządza fundacja Zmartwychwstanie  reprezentująca weteranów wojskowych i oficerów rezerwy, w skład jej zarządu m.in. wchodzi dyrektor I kanału TV i olimpijka Jelena Isinbajewa. Wszystkich ogarnął zapał patriotyczny i nieomal natychmiast wpłaty przekroczyły 3,2 mld rubli, średnia to 61 tys rubli. Pierwszy prywatną (ponoć) forsę wyłożył Szojgu, za  nim – Nikita Michałkow, sporo wpłacił  Władimir Jakunin, szef RŻD czyli kolei i paru miliarderów. Misję szerzenia prawosławia zaczęły wspierać finansowo wojskowe prokuratury,  szpitale, organizacje społeczne,, weterani wojenni itp.  Zyskiem podzieliły się z cerkwią firmy zaopatrujące armię w sprzęt i odzież – m.in. Wojentarg  dał 13 mln rubli (23% zysków za 2017 r.) Znacznie przekroczono koszty wstępne szacowane na 620 mln rubli.
 Dane na ten temat zebrali Kiryl Siedow i Anna Derjabina na portalu Blogi-Echa Moskwy, dział Otkrytyje media. Pod ich tekstem pojawiły się liczne komentarze, na ogół nieprzychylne inicjatywie. Internauci (nie bez racji) podkreślali, że  datki pochodzą z korupcji  lub państwowych pieniędzy, a więc pośrednio od podatników.  Sugerowali, że to opium dla wojska i przewidywali., że po zmianie władzy duchownych zacznie się znów mordować. Złośliwi proponowali, aby budować tak, aby łatwo można było zmienić świątynię na magazyny.  Dziennikarze  podkreślali, że  ostatnio datki jakby spływały wolniej. My się nie dziwimy lecz łączymy to z decyzją Konstantynopola i współczujemy władzom i miliarderom.  Cerkiew moskiewska miała być globalna,  świątynia podkreślać rangę Rosji a tu co?  Zapowiadało się na wszechświatowy sukces, a skończyło na  wersji lokalnej. A nuż będzie jak z Atosem? Niepokoją się darczyńcy.  Tam "przepadło" 200 mln $. Też wpłacano tysiące   podlizując się  władzy, a teraz  nie wolno nawet tam się pomodlić i władza traktuje rzecz jako obciach a nie zasługę..  






Komentarze