Przejdź do głównej zawartości

Kolejny "wietrzny zakątek" - Armenia, Azerbejdżan, Turcja i Rosja



Wydawało się, że zakończenie wojny o Górny Karabach z 2-5 kwietnia 2016 r.  uspokoi konflikt  na tym terenie.  Jednak  wszystko wskazuje, że w samej Armenii spory wewnętrzne nie tylko nie wygasły, ale się nasiliły.    Mocno utrwalona jest tam tradycja walki partyzanckiej, protestów i zamachów – w  ten sposób walczono za czasów carskich i przeciw masowym mordom Ormian przez Turków. Wrzało od lat,  a władza odpowiadała terrorem:  w 2008 roku 10 osób z opozycji zabito a setki aresztowano.  Ostatnio  powodów do niepokojów społecznych też nie brakowało.
Wzrastające zubożenie społeczeństwa, afery korupcyjne, niespodziewany atak ze strony Azerbejdżanu (Armenia straciła część terenu i około 100 osób), którego nie potępiła Moskwa podgrzały nastroje.  Szóstego grudnia 2015 r.  na mocy referendum zmieniono system polityczny: wybory większościowe zastąpiono proporcjonalnymi a system prezydencki parlamentarnym. Prezydenta odtąd  miał wybierać parlament, a nie wybory powszechne. Faktyczną głową państwa pozostał Serż Sarkisjan, ale już jako premier z ramienia zwycięskiej  Republikańskiej Partii Armenii.  Opozycja nie zgodziła się z wynikami referendum, zarzucała fałszerstwo i uważała, że władzę przejęła dawna oligarchia,  kraj ogarnęła fala protestów, z czasem  utworzył się ruch nacjonalistyczny.

Powstała opozycyjna partia nacjonalistyczna Nowa Armenia pod kierownictwem przybyłego z Libanu Żiraira Sefiljana.  Rzucono hasło „Powstań Armenio!”. Partia proponowała utworzenie rządu narodowego zaufania, który pełniłby swe funkcje do wyborów w 2018 r.  Sefiljana aresztowano w czerwcu 2016 r.  pod pretekstem nieważnego pozwolenia na broń,  a jego ludzie  17 lipca  zdobyli posterunek policji w południowej dzielnicy Erewania i jako zakładników wzięli m.in. zastępcę naczelnika policji Walerija Osipjana i  generała-majora Wardena Egiazarjana.  Celem opozycji było przede wszystkim zwolnienie Sefiljana, choć nie wykluczano przejęcia władzy.
Nazajutrz kordon policji nie dopuścił  zwolenników opozycji na teren w pobliżu posterunku. Aresztowano wiele osób, posterunek otoczyło wojsko, trwają negocjacje.  W potyczce zginął jeden policjant, dwóch raniono… Niezależnie od wyniku zamachu, a raczej skończy się on jak w Turcji, Armenię nie czeka nic dobrego. W najlepszym razie zostanie utrzymane status quo, co oznacza prześladowania opozycji, marazm, biedę i narastający opór  społeczeństwa sfrustrowanego korupcją wladzy, zdradą Moskwy i zagrożeniem ze strony Azerbejdżanu.  Gorsze opcje to kolejna wojna, chaos i wprowadzenie wojsk rosyjskich jako „sił pokojowych” OBWE lub „osetyzacja” czyli los Osetii tzn. faktyczna utrata niepodległości. Przyjazne rozmowy i  umowy zawierane przez Ławrowa i Obamę z prezydentem Azerbejdżanu nie zapowiadają   happy endu. Turcja, Azerbejdżan, Rosja...cóż, sąsiedztwo w ujęciu historycznym nie za bardzo im się udało, a perspektywa losów Abchazji, Osetii czy Czeczenii też nieciekawa. Eeee... kojarzy mi się hasło "Ormianie do Lwowa, Lwów do Rzeczypospolitej"...  I Ormianie czuli się we Lwowie świetnie i Lwów  był klejnotem koronnym Rzeczypospolitej i Europy. A co teraz? Dziś 20 lipca w całym mieście odłączono ludziom wodę i gaz...

Komentarze