Po koniec PRL-u
ogromnym wzięciem cieszyły się znaczki, broszki itp. z "dzieciątkiem Lenin". Przedstawiały główkę słodkiego chłopczyka w lokach na czerwonym tle i z odpowiednią symboliką. Na
pomnikach w Polsce jednak figurował na ogół natchniony i porywający tłumy dorosły wódz rewolucji. W Rosji oczywiście nie
brakło też pomników młodego, czy
dziecięcego Wołodi Uljanowa, zwłaszcza pobliżu szkół i przedszkoli. W
dziecięcym parku, czyli czymś, co u nas niegdyś określano jako Ogródek
Jordanowski w Sewastopolu obok koszmarnych zjeżdżalni dla maluchów z kolorowego dmuchanego plastiku, piaskownicy i domków krasnoludków stał sobie więc
od lat marmurowy młodociany Lenin przybliżając przedszkolakom i ich młodszym kolegom ideały jakie jego wzorem mają prezentować. Aż tu nagle wczoraj spadł z postumentu, co gorsze obok na asfalcie
żółtym markerem zaznaczano zarys sylwetki jaki zwykle rysuje się w przypadku
zejść śmiertelnych. Rano w miejscu
wypadku pojawili się dziennikarze, telewizja, wicegubernator Sewastopola Aleksandr
Reszetnikow oraz odpowiednie służby.
Śledztwo
wykazało, że rzeczywiście nikomu w Sewastopolu dziecięcy Lenin nie wadził, przypadkowo
przewróciła biedaka źle parkująca
ciężarówka. A swoją drogą Putin ma problem: co rusz to próbuje zamknąć mauzoleum
Lenina i wyraźnie inicjuje publiczne żarty z jego monumentów (zob. post z 15.03 2016 „Lenin wiecznie żywy,
czyli o przewadze sztuki symbolicznej”; kpiący w I programie tv z pomników wodza rewolucji
Iwan Urgant zachował swój program i włos mu z głowy nie spadł). Równocześnie prezydent nie chce za bardzo
denerwować komunistów i musi wspierać
potępianie Ukraińców wywożących monumenty Lenina ze swoich wsi do muzeów. Sam by
najchętniej umieścił te dzieła dawno na śmietniku, ale czy to człowieka stać na takie luksusy?
Komentarze
Prześlij komentarz