Wśród czterech państw, które uznały niepodległość Abchazji i Osetii Południowej, poza
Rosją, Wenezuelą i Nikaraguą znalazła się Republika Nauru.
Nie od rzeczy będzie w skrócie opisać to państwo. Otóż
jest to wysepka na Oceanie Spokojnym o powierzchni 21,3 km kwadratowych,
licząca ok.14 tys. bardzo tłustych obywateli (95% stanowią osoby otyłe), w tym
9,5
tys. dorosłych, czyli wielkością i
zaludnieniem zbliżona do Watykanu i Monaco. Państwo posiada lotnisko i port oraz 2 samoloty, 5
statków i jedną utwardzoną drogę długości 24 km. W latach 70-tych miało
nieprawdopodobnie wysokie dochody ze sprzedaży fosforytów stanowiących część
jej podłoża, a na początku XXI wieku -- z bycia „rajem podatkowym” oraz wynajmowania mieszkań w paru wieżowcach kupionych w Sydney. Kwitnie życie
polityczne – ma aż 3 partie i 8 okręgów wyborczych, posiada parlament (patrz zdjęcie) i prezydenta. Niezłym źródłem dochodów
jest przynależność do ONZ (gdzie dysponuje 1 głosem, podobnie jak Polska czy
Niemcy) i innych organizacji międzynarodowych. Jak płaciły jej Chiny nie uznawała
Tajwanu, a jak więcej zapłacił Tajwan – przestała uznawać ChRL. Prasa
sugerowała, że uznanie niepodległości Osetii i Abchazji kosztowało Rosję 50 mln
USD. Sprawdzić tego nie możemy, gdyż podobne transakcje zawiera się po cichu, chociaż my
myśleliśmy, że wystarczy butelka koniaku dla reprezentanta Republiki w ONZ. Wątpimy
jednak, czy
przed negocjacjami rząd Nauru wiedział cokolwiek o istnieniu tych państw.
Nam się przypomina próba
utworzenia Minervy -- sztucznej wyspy i państwa przez milionera – Michała Oliviera
oraz związany w tym komentarz Górnickiego po "wojnie" 1982 r. – "
Tonga-Minerva, wojna mych marzeń i
snów”. Skala państwa – podobna i czyż nawet bez wojny nie spełnia „marzeń i snów” swoich tłuściejących bez umiaru
obywateli i rządu Federacji Rosyjskiej?
Komentarze
Prześlij komentarz