
Zebrano podpisy oburzonych
(według rządu – tysiąc, wg opozycji – 90 tys.), sprzeciw wyraziło też parę
znanych osób (m.in. reżyser Aleksandr Sokurow i aktor Oleg Basiłaszwili).
Władze argumentowały, że Rosja jest krajem wielu narodowości, bohater Czeczenii staje się nim dla wszystkich; jest to sposób, by „zaleczyć rany po wojnie
czeczeńskiej” oraz „czcimy wszystkich swoich bohaterów bez względu na ich
narodowość”.
Opozycja przypominała, że Achmat Kadyrow nijak się nie ma do
Petersburga, a miasto ma dość
zasłużonych ludzi godnych uczczenia. Tak naprawdę władze przesyłają komunikat biblijny
: „większa będzie radość z jednego nawróconego grzesznika niż 99 sprawiedliwych”
(Łk 15), skierowany bardziej do Czeczenów, Ukraińców i innych nacji niż do mieszkańców grodu na Newą. W Petersburgu nie zapomniano jednak rzezi,
jaką Rosjanom swego czasu zafundował Achmed Kadyrow. Padały uwagi typu, że
niedługo Ermitaż dostanie nowego patrona, a z czasem miasto przemianują na Kadyrograd.
Opozycja przypomniała Achmatową, Brodskiego
i Dowłatowa, związanych silnie z Petersburgiem a skrajna opozycja coś zaczęła
mówić o Politkowskiej i Moście Niemcowa w Moskwie i wspominać o udziale w ich zabójstwie ludzi
Ramzana Kadyrowa. Pojawiły się transparenty wyrażające sprzeciw, a most ozdobił
ośmiometrowy baner z autentycznym rozkazem bohatera afery skierowanym swego czasu do Czeczenów "ubiwat' stol'ko russkich skol'ko smożetie” (zabijać tylu Rosjan ilu
zdołacie). Władze zaczęły grozić jego
twórcom więzieniem za „inicjowanie waśni etnicznych”, choć tak naprawdę, to
właśnie nazwanie mostu imieniem Achmeda Kadyrowa zainicjowało owe „waśnie”, z
czego władze doskonale sobie zdają sprawę. „Kadyrow podzielił obywateli
Petersburga”, głoszą oficjalne komunikaty. Mało im podziałów?
Komentarze
Prześlij komentarz