Serwisy rządowe Rosji nie mogły
pominąć wypowiedzi generalnego sekretarza NATO, Jensa Stoltenberga z 4 lutego
2016 r. na temat niepokojącego wzrostu częstotliwości manewrów rosyjskich w ostatnich 3 latach, w
tym manewrów uwzględniających możliwość ataku atomowego ze strony Rosji. W tym
czasie zorganizowano 18 takich akcji, w niektórych uczestniczyło ponad 100 tys.
żołnierzy oraz korzystano z ogromnej
ilości sprzętu (w tym 4 bombowce Tu-22 i myśliwce Su-27). W 2013 r. przeprowadzono symulację ataku
na bazę wojskową Szwecji w prowincji Smalandia oraz na
ośrodek dowodzenia pod Sztokholmem. Oczywiście Rosjanie oskarżanie ich o jakiekolwiek rzeczywiste
zagrożenie Szwecji z ich strony uważają za nieuzasadnione
i sprzeczne z rosyjską doktryną wojskową, gdyż Szwecja nie ma broni
jądrowej ani wyrzutni innych krajów i nie należy do Paktu
Północnoatlantyckiego.
Stoltenberg m.in.
rozważał obecność ludzi i sprzętu NATO
na terytorium członków Paktu graniczących z Rosją. Przy
okazji w rosyjskich serwisach rządowych zwrócono uwagę na niepokojący Kreml wzrost
ataków medialnych na Rosję i jej władzę, głównie za pośrednictwem BBC. Wyemitowano film „III Wojna Światowa –
wewnątrz punktu dowodzenia” pokazujący jak Rosja zajmuje Łotwę i jakie decyzje są wówczas rozważane w
dowództwie NATO, pokazano też film o bogactwie Putina przedstawiający go jako
oligarchę, następnie uruchomiono w sądzie i nagłośniono sprawę Litwinienki. W Norwegii przygotowywany jest też film o „jedwabnej
okupacji” ukazujący życie pod "łagodną" okupacja rosyjską. Komentując te doniesienia Rosjanie złośliwie
przypomnieli, że wprawdzie atak na Szwecję w 2013 r. był szkoleniową symulacją,
ale wojsko tego kraju naprawdę okazało się niezdolne do działania: dowódcy byli
na urlopach, personel niezdolny do decyzji, ani jeden samolot nie był przygotowany do
lotu. Norwedzy zaś, wg Rosjan, po cichej współpracy z Niemcami w czasie II wojny światowej
mają takie doświadczenie jak
współpracować z okupantem, że nie muszą kręcić filmów o ewentualnej okupacji
rosyjskiej. Nasilanie akcji propagandowej demonizującej Rosję i osobiście
Putina redakcje wiążą ze zbliżającymi się wyborami prezydenta tak w USA jak i w
Rosji. Osobiście obawiam się, że niezależnie od tego ile bogactw i pałaców
Putin ma, czy nie ma, to w zasadzie jest bez znaczenia, bo nie ma możliwości
korzystania z tych dóbr. Wystarczy
śledzić rosyjskie serwisy informacyjne, by nie mieć wątpliwości, że prezydent
ma czas zajęty co do sekundy milionem problemów związanych z krajem i
utrzymaniem władzy. Groźba utraty życia też nie jest wykluczona…

Komentarze
Prześlij komentarz