Przejdź do głównej zawartości

Mer-demolka




W Moskwie w ciągu jednej nocy zburzono 104  mniej czy bardziej rozbudowane pawilony i paropiętrowe budynki otaczające stacje metra i zajmujące łącznie  ok. 50 tys. m. kw. Niektóre z nich powstały jeszcze w latach 50-tych XX wieku. Mieściły się w nich restauracje, pawilony handlowe, kantory wymiany walut itp. Obok  kwitł handel uliczny ujawniający skrywane oblicze współczesnej Rosji,  gdzie, jak głoszą Wiesti,  biedni ludzie usiłowali sprzedać  rozsypane cukierki, suszoną rybę, czy używaną odzież. Większość budynków i pawilonów została zbudowana w latach 90-tych. W ramach wspierania małego biznesu ówczesne władze wydawały wówczas  pozwolenie  na „czasową zabudowę” placów  wokół stacji metra. Wyburzanie tysięcy domów mieszkalnych nikogo w Rosji nie wzruszało. Po mieszkaniówce przyszła kolej na handel i usługi.  Niszczenie drobnego handlu rozpoczął w 2014 roku mer Moskwy Siergiej Sobianin, likwidując  ok. 500 kiosków różnie usytuowanych na terenie Moskwy. Obecna akcja miała niesamowity rozmach: nocą wyjechało bez zapowiedzi około 100 buldożerów, zatrudniono tysiąc robotników, zniszczono wszystko na określonym wcześniej terenie wokół kilku stacji metra. Rano okazało się, że w jej ramach  rozwalono oddział dużego banku oraz  filie paru innych instytucji  wraz z wyposażeniem i dokumentacją.  Adwokaci wnieśli sprawę w związku z barbarzyńskim stosunkiem do właścicieli  oraz przekroczeniem kompetencji przez władze miasta.  Rzecznik rządu Dmitrij Pieskow początkowo orzekł, że to „nie jest sprawa Kremla”, gdy jednak  Jabłoko i prasa zaczęły coś przebąkiwać o odwołaniu mera Moskwy, zmienił diametralnie front i zarówno on jak rządowe media zaczęły prezentować zalety „rozwałki”, omawiać niebezpieczeństwa związane z niekiedy nielegalną zabudową oraz zapowiadać jak piękna będzie Moskwa z placami pozwalającymi fotografować miejsce pochówku Romanowych i cerkiew Chrystusa Zbawiciela, pełna romantycznych skwerów, ścieżek rowerowych i starych latarenek.  Mer tłumaczył, że „oddał Moskwę Moskwiczanom”, a także, że właścicieli pisemnie uprzedzono 2 miesiące wcześniej o planowanym wyburzeniu ich lokali.  Niektórzy stracili dorobek całego życia. Oczywiście, wg Sobianina,  sprawa zupełnie nie łączy się z zapowiedzianym przez rząd wspieraniem „małego biznesu”, choć  My  mogliśmy zobaczyć jak to wsparcie przekłada się na działania praktyczne.  Ponieważ naruszono konstrukcję niedawno odnowionego przejścia dla pieszych,  okazało się, oczywiście, że wina leży nie po stronie buldożerów, a  wyburzonych, źle skonstruowanych  budynków.  Władze miasta obiecały zapewnić tereny dla detalicznego handlu.  
 W każdym razie gruz i śmieci, w tym dokumentację bankową wywieziono, kto się z powodu bankructwa miał powiesić, to się pewnie powiesił  a Moskwę czeka realizacja pięknej wizji architektonicznej. Pewnie  temat wyburzeń na długo przestanie niepokoić rządowe media a my możemy sobie wspomnieć hale przed Pałacem Kultury i Nauki, choć rozmach i skala u nas nie takie jak w Moskwie, ale też i państwo jakby mniejsze...

Komentarze