Przejdź do głównej zawartości

Potopione rakiety czyli czy znowu myszy zjadły żelazo?



Cała prasa światowa z ( od Sputnika po naszą Gazetę Wyborczą włącznie) bez specjalnych komentarzy odnotowała  fakt zamoknięcia i  późniejszego zlikwidowania   rosyjskich superrakiet, które miały być dostarczone do Chin. My opowiemy rzecz za Julią Łatyniną (Blogi –Echo Moskwy) z jej komentarzem.  Otóż  kontrakt na dostawę S-400,  systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych  zawarto z Chinami w 2015 r.  Rosyjski system rakietowy czwartej generacji ziemia-powietrze  S-400 Triumf  włączono do wyposażenia armii już w 2007 r., zaprezentowano go wówczas na defiladzie,  ogłaszając jego skuteczność i ogromny  zasięg (wykrywanie i niszczenie wrogich rakiet) na 380-400 km. Z tym, że w tym celu tych osiągnięć  konieczne były nowe, samonaprowadzające rakiety 49N6 (te co obecnie  zamokły) a sam  system szumnie (i przedwcześnie)  nazwany S-400 tak naprawdę działał z rakietami starszej generacji systemu S-300 z pewnymi tylko elementami nowej wersji rakiety.   Pierwsze próby nowych rakiet zaczęto w 2015 r., a ukończono 7 m-cy temu, w lipcu 2018 r.   O obecnym  zamoknięciu rakiet  powiadomił dziennikarzy na wystawie nowoczesnej broni w Abu-Zabi, stolicy Emiratów Arabskich,  Siergiej Czemiezow, szef  państwowej korporacji Rostech.  Dowiedzieliśmy się, że wiozący rakiety dla Chińczyków okręt Nikifor Begiczew  wypłynął  z portu Ust'-Ługa, a w kanale La Manche napotkał na sztorm w wyniku którego rakiety zamokły i trzeba je było zlikwidować. No więc  Chiny poczekają na dostawę systemu S-400 do końca 2020 roku.  I tak będące rzekomo na wyposażeniu armii rosyjskiej od 11 lat nie mające odpowiedników na świecie cudowne systemy  S-400  z rakietami 49N6 mogą być dostarczone dopiero za kolejne 2 lata. Zgadzamy się z Łatyniną, że bajeczka Czemiezowa nie ma cech prawdopodobieństwa. Zaplombowane hermetycznie w fabryce kontenery nie powinny przemoknąć nawet utopione w morzu,  czy coś są warte rakiety wyginające się pod wpływem wody?  Mimo sztormów setki tysięcy kontenerów z dobrem wszelakim pływa po morzach i oceanach z Chin i do Chin, a  Nikifor Begiczew też nieuszkodzony  bezpiecznie zawinął do portu.  Poza tym do Chin Rosja ma dostęp  kolejowy.  Łatynina przypomina bajeczkę o żelazie, które zniknęło, bo je zjadły myszy, sugerując, że żadnych cudownych rakiet nie zbudowano. Mamy nadzieję, że Czemiezow nie sprzedał ich (starych czy nowych modeli) prywatnie komuś innemu, czego naszym zdaniem nie można  w Rosji wykluczyć. 
Na miejscu Putina zastanowilibyśmy się nad  tym zaatakowaniem Waszyngtonu. Jak ktoś ma takiego pecha, że nie jest w stanie dostarczyć systemu rakietowego  do Chin, bo gubi lub topi po drodze rakiety, to mu te bomby jeszcze nie na Waszyngton spadną, a na Kreml.










Komentarze

Prześlij komentarz