Dziennikarze z Wiorstki postanowili zbadać cichy rynek usług seksualnych dla rosyjskich żołnierzy przeprowadzając liczne wywiady z prostytutkami i żołnierzami korzystającymi z ich ofert. Zważywszy wysokie wypłaty za kontrakt i stosunkowo niską podaż usług przy wysokim popycie odważne panienki szybko zostają milionerkami. Wynajmują kwatery na przyłączonych terenach lub są dowożone do łaźni i punktów postoju żołnierzy. Niekiedy pobyt organizują im sutenerzy, często jednak sobie radzą same reklamując usługi przez sieć. Wynajęcie lokalu jest odpowiednio drogie, ale wielu klientów (norma to 6 do 10 chętnych na seks godzinowy w dzień plus jeden na nockę) i wysokie ceny rekompensują nakłady. Godzina kosztuje średnio 20 tys. rubli, noc - 70-100 tys. rubli, dodatkowe atrakcje po 5 tys. każda. Zmieniła się też oferta - panowie chcą wyrafinowanych usług - dominacji, seksu analnego itd. ( od 5 do po 20 tys. za każdy wyrafinowany pomysł). Kredyt mieszkaniowy na nowych terenach to tylko 2% (w Rosji 22%), więc panienki liczą na ułożenie sobie życia.
Połowa opłaconego czasu często przypada na rozmowy. Rozmowa o polityce bywa niebezpieczna. najczęściej więc żołnierze żalą się w stylu: oczekiwałem czegoś innego. Nie chciałem strzelać, nie chciałem zabijać! Mają wyrzuty sumienia, że kogoś bliskiego nie uratowali, nie uprzedzili o ryzyku, nie zabezpieczyli ran. Tylko dowódcy, którzy walczyli uprzednio w Syrii nie odczuwają emocji.
Oczywiście sytuacja sprzyja wszelkim przestępstwom: panienki żądają przedpłaty nie świadcząc usług, sutenerzy miast piękności podstawiają stare i tłuste panie, nie brak gwałtów, narkotyków i ryzykownych sytuacji. Seks w czasie służby jest zakazany, więc żołnierze opłacają się żandarmerii i dowódcom i ryzykują wysłanie do szturmu. Na karcie po raz pierwszy z życiu mają nawet 2 czy 3 miliony rubli, nigdy tyle pieniedzy nie widzieli, brak im jednak pomysłu na ich wykorzystanie, straszy wizja śmierci nazajutrz, chcą więc choć "mieć coś z życia" za te miliony. Jeżeli trafi się urlop, przetracają wszystko na podarunki, wracają z domu bez kopiejki.
Materiał Wiorstki
Komentarze
Prześlij komentarz