Przejdź do głównej zawartości

Fałszywe alarmy, przedszkolaki, Internet czyli jesień 2019 w Rosji


Jak pisaliśmy w paru postach, jesienią 2017 r. Rosja borykała się z dziesiątkami fałszywych alarmów bombowych (m.in. posty Alarm bombowy w Rosji trwa 14. 09; 29,09. 2017; słowo kluczowe "alarm" w blogowej wyszukiwarce). Od Władywostoku po Moskwę i Petersburg rozdzwoniły się ostrzegawcze telefony, po czym ewakuowano galerie handlowe, dworce, szkoły i instytucje. Trwało to w 2017 r.  około 3 miesiące. Straty  szacowano  na setki milionów dolarów. 5 listopada wyrzucono nawet na ulicę z teatru Bolszoj  komunistów i ich gości zaproszonych z racji rocznicy rewolucji.  Szef FSB Aleksandr  Bortnikow oskarżał wtedy Ukrainę i islamistów, ale nikogo w końcu nie aresztowano i alarmów zaprzestano.  Opozycja sugerowała, nie bez podstaw, że alarmy były dziełem samej  policji.  Przez dwa lata  panował spokój i nagle w tym roku, w końcu listopada,  historia powtórzyła się – od tego czasu ewakuowano już  ponad 4 tys. instytucji i  ponad pół mln ludzi.  Tym razem   alarmami telefonicznymi i e-pocztą   straszono  głównie  przedszkola, szkoły, szpitale, sądy, choć nie zbrakło stacji metra i galerii.  Dziwną rzeczą jest  prawie pełne milczenie lokalnych i państwowych  władz, służb porządkowych oraz resortu oświaty. Na ich oficjalnych stronach   tematu po prostu nie ma.  
To nie bomba
 Nie pojawia się też w oficjalnych mediach i efirze. Dwie moskiewskie szkoły ewakuowano 6 razy w ciągu tygodnia.  Przedszkolaki budzi się  w czasie leżakowania. Pospiesznie ubrane dzieci szkolne, którym przerwano klasówkę często mokną na deszczu w Moskwie lub marzną we Władywostoku zanim zabiorą je do domu  rodzice  pospiesznie zwalniający się z pracy.  Kupujący w galeriach przywykli do przerw w zakupach, niekiedy nawet nie ewakuuje się klientów. Ministerstwo edukacji na swoich stronach www zajmuje się wyłącznie  opisem radosnych noworocznych imprez.  
Ewakuacja sądu w Petersburgu 2019                
  Zapytania o skutki alarmów  zbywa ogólnikami i zaleceniami. W razie alarmu dzieci mają być pod kontrolą natychmiast wyprowadzone z budynku szkoły, nawet bez wierzchnich ubrań, dostarczone w bezpieczne miejsce, a  powiadomieni telefonicznie  rodzice powinni zabrać je do domu. Jak to zrobić w przypadku paru 30 osobowych  grup trzylatków śpiących  podczas leżakowania  lub 500  uczniów, z których część np. właśnie  ćwiczyła w sali gimnastycznej, a inna pisała klasówkę, gdy na dworze leje jak z cebra lub dokucza mróz (w Chabarowsku było minus 20 stopni)  – ministerstwo nie podaje.  Zapewnia, że nikt nie ucierpiał fizycznie, a  i nauczanie również nie ucierpi. Nikt niczego nie wyjaśnia, co potwierdzałoby, że sprawcami nie są mityczni terroryści, ale policja.  Głównym celem alarmu nie są  instytucje, które mogłyby zażądać poszukiwania sprawców lub odszkodowań, godziny alarmu we wszystkich strefach czasowych są podobne i przypadają na wczesne popołudnie, milczenie mediów, służb i władz resortowych musi być powiązane z odgórnymi zaleceniami. Akcję fałszywych alarmów  Nowaja Gazieta (jedyna, która o tej sprawie napisała) wiąże z szukaniem przez władze uzasadnienia dla ściślejszej kontroli Internetu i odbywającymi się właśnie próbami uruchomienia niezależnego, Internetu rosyjskiego.  Zdaniem redakcji, jeżeli podobnie jak w 2017 r. nie znajdą się sprawcy, sprawstwo władz będzie oczywiste.  Wiele to wszystko mówi o relacjach miedzy władzą a obywatelami, wolności prasy w Rosji, również tej  z koncesjonowanej opozycji.






















 Z

Komentarze