Redakcja nacjonalistycznego portalu RuAn (Russkoje Agentstwo Nowostiej) omówiła kolejną edycję telewizyjnego programu Nie mogę milczeć poświęconą imigrantom. Chodziło o problemy szkół w rejonie podmoskiewskim. Dyskusję prowadziła Jelena Afonina, uczestniczyli w niej politolog Piotr Kołomiec, rzecznik praw obywatelskich Bachrom Ismaiłow i psycholog Jelena Muchamedowa. Zaproszona przez redakcję matka jednego z dzieci, Anna Kostinina, przedstawiła sytuację w podmoskiewskich Kotelnikach, gdzie osiedliło się wielu imigrantów z krajów WNP. W szkole jej syna między dziećmi różnych kultur dominowała wzajemna niechęć, dochodziło do konfliktów, nauczyciele często odchodzili z pracy, kłopoty językowe cudzoziemców wpływały na obniżenie poziomu nauczania. Zmuszona była przenieść syna do szkoły moskiewskiej. Dyrektor nie zgodził się na utworzenie klas tylko dla cudzoziemców tłumacząc to koniecznością swoiście rozumianej tolerancji, precyzując „jak oni się nie zaprzyjaźnią z rosyjskimi kolegami, potem ich potraktują widłami”. Kobieta wyrażała niepokoje lokalnej ludności na co dzień borykającej się z licznymi „gośćmi”, którzy blokują ulice miasteczka, nie szanują urządzeń rekreacyjnych, śmiecą i utrudniają dostęp do i tak niewydolnych placówek służby zdrowia, transportu itd. Ismaiłow wyjaśnił, że na przedmieściach Moskwy, podobnie jak w stolicach innych bogatych krajów, powstaje strefa zamieszkała przez imigrantów ekonomicznych. W Kotelnikach ich dużo, bo są tu składy marketu Sadownik. Robotnicy zagraniczni są tani, płacą w Rosji podatki, kupują tu żywność i budują domy czy dostarczają produkty. Mają więc prawo korzystać z publicznych placówek. Nawet nielegalnie przebywający w Rosji rodzice są pod karą administracyjną zobowiązani oddawać dzieci do szkół. Uczy się w nich obecnie 140 tys. dzieci imigrantów, gdy policja szacuje się, że przebywa ich w Rosji ponad 800 tys. Gdzie 660 tys. nie bardzo wiadomo. Ismaiłow uważa, że rodzice są na ogół zainteresowani posyłaniem dzieci do szkół z myślą o ich przyszłości i liczba dzieci poza szkołą nie przekracza 10%. Psycholog wskazała na trudną sytuację muzułmańskich dzieci wychowywanych w innym systemie wartości, które znalazły się w nieznanym otoczeniu. Wśród mieszkańców narasta ksenofobia. Przeludnione miasta, brak szkół, przedszkoli, przychodni i szpitali, przeciążony transport miejski już utrudniały życie mieszkańcom, przybycie dodatkowych tysięcy ludzi innej kultury i mentalności pogłębiły te kłopoty. Już są szkoły, gdzie w klasach jest tylko 3=4 dzieci o słowiańskich nazwiskach. Lokalna ludność nie jest w stanie zaakceptować tej sytuacji. Kołomiec wyraził obawy, że problemy zaczną narastać i powstaną getta wyłączone spod rosyjskiej jurysdykcji. Sprawa niepokoi też Putina. 30 marca b.r. a zebraniu Rady ds. Stosunków Międzynarodowych zaznaczył, że Rosja nie może dopuścić, aby podobnie jak w USA istniały szkoły w pełni imigranckie. ”Nie mam recept, ale oczywiste, że liczba dzieci imigrantów w rosyjskich szkołach powinna być taka, aby faktycznie, a nie teoretycznie mogły się one zaadoptować do rosyjskiego środowiska społeczno-kulturowego”—stwierdził prezydent. Według psychologów, aby muzułmańskie dzieci mogły się wtopić w rosyjskie środowisko ich liczba w klasie nie może przekraczać 30%. Konieczne są też specjalne programy nauczania, opieka psychologów itp.
Wydaje się, że problem na razie jest nierozwiązywalny, zwłaszcza, że Rosja się wyludnia. „Bezwarunkowo musimy wdrażać programy, które ograniczą napływ imigrantów do liczby ludzi, jakich nasza ojczyzna może przyjąć i zaadaptować do krajowych standardów” – podsumowała dyskusję psycholog.
Prowadząca dyskusję Afonina zaprezentowała wyniki sondażu online przeprowadzonego w sieciach społecznych
na temat sytuacji z dziećmi imigrantów w szkołach. 85% ankietowanych zgodziło się, że obecny stan można określić
jako katastrofę. Mniej dramatycznie widzi sytuację Irina Łukowskaja, która w Nowoj Gazietie tematowi poświęciła wiele miejsca z punktu widzenia imigrantów i cudzoziemców -- Nie jest dobrze -- są trudności z zapisem dziecka do szkoły, różnym przygotowaniem dzieci, ksenofobią itd. Nie mniej wzorem innych państw europejskich można i należy je rozwiązywać.
Ciekawe czy nacjonalizm będzie narastal "po pandemii "w związku z przemieszczaniem na początku (wyjazdy) teraz pewnie powroty
OdpowiedzUsuńCodziennie ostatnio na sam covid umiera ok. tysiąca ludzi, a jeszcze mają HIV i tzw. naturalne zgony, zwiększone przy przeciążeniu służby zdrowia i zmniejszoną dzietność, za to -- napływ forsy (ropa drożeje. Muszą sprowadzać robotników z republik, a nie bardzo są przygotowani. Pewnie więc będzie narastać ksenofobia
OdpowiedzUsuń