Przejdź do głównej zawartości

Demokraci, hakerzy i świętość Rosji



Dziś rano w Wiestiach i innych  rosyjskich rządowych serwisach   ukazała się informacja, że „amerykańskie agendy wywiadowcze  z dużym stopniem zaufania” odnoszą się do informacji, że za  zamieszczenie  na stronach WikiLeaks  20 tys.  dokumentów e-mailowych    ujawniających  tajne machinacje demokratów  odpowiada Kreml.  Haker Guccifer 2.0 jest wg amerykańskich  śledczych agentem GRU. Czyli  w podtekście rosyjskiego komunikatu medialnego stało:  „popatrzcie ludzie, jacy  frajerzy rządzą w tych  Stanach, nawet korespondencji nie umieją upilnować i my tasujemy im karty decydując o wyborach”.
 Pytany na tę okoliczność Obama  potwierdził przypuszczenia wywiadu, dodając, że Rosjanom chodziło o wsparcie Trumpa. Wyraźnie wyszedł też  z roli „prezydenta wszystkich Amerykanów”  niemal zarzucając Trumpowi zdradę stanu („Wiem, że Donald Trump wielokrotnie wyrażał zachwyt dla działań i osoby Putina” oraz  że w Rosji „odnoszą się do Trumpa bardzo pozytywnie”).  Dodał też, że wie, iż  rosyjscy hakerzy włamują się do amerykańskich systemów i to zarówno rządowych jak prywatnych.  
  Sam Guccifer 2.0 sugeruje, że jest Rumunem i  nie kocha Rosji (patrz wywiad).  Nie trzeba było długo czekać na oficjalną odpowiedź Kremla. Dmitrij Pieskow  oczywiście uznał podobne oskarżenia za potwarz.  Aż miło czytać jego wypowiedzi.  Podkreślił, że „Rosja starannie unika  jakichkolwiek działań, które można traktować jako  mieszanie się do procesu wyborczego w innych krajach”, a  nawet "opozycja amerykańska, czyli republikanie, odrzuca taką możliwość”.   „Aby móc mówić o  najmniejszych podejrzeniach wobec Rosji – należy być ścisłym i konkretnym, a  hipotetyczne założenia nie służą konstruktywnym kontaktom i  decyzjom”.
Trochę na zasadzie „świadczył się cygan swoimi dziećmi” Pieskow powołał się na wypowiedzi twórcy WikiLeaks Juliana Assange, który nie dostrzega śladów Rosji we włamaniu do amerykańskich systemów i przypomina, że brak jakichś konkretnych dowodów. Assange zwrócił też uwagę, że Clinton i niektórzy eksperci odnoszą się do danych z innych materiałów niż opublikowała WikiLeaks. Jego zdaniem serwery demokratów są źle chronione i włamać się do nich może każdy. Być może to nawet szczera  prawda, cytaty z Pieskowa brzmią jednak rozczulająco. Ech,  ta "święta" Rosja,  która do niczego się nie miesza i zawsze zachowuje pełną neutralność…Zupełnie jak za czasów ZSRR.

Komentarze