Przejdź do głównej zawartości

Dzieci dla Chin?


Oprócz tematów politycznych w mediach pojawił się ostatnio obyczajowy – in vitro. Pamiętamy jak nasz Jagiełło przed bitwa pod Grunwaldem rzekł „mieczów ci o nas dostatek, ale i te przyjmiemy jako zapowiedź zwycięstwa”. Wydaje się, że gdzie jak gdzie, ale w Chinach dzieci jest dostatek i dodatkowe „produkowanie” ich w Rosji dla Chin to dla obu stron kiepski interes, ale okazuje się, że  zupełnie niezły.  Interes szedł gładko realizowany  przez klientów  firmy in vitro Switczajdł, aż do czasów pandemii, gdy wyjazdy za granicę zaczęły podlegać większej kontroli. W efekcie kolejne  dzieci  nie wyjechały i w Moskwie policja odkryła w jednym z mieszkań 5 maluchów w wieku od 6 dni do pół roku. Opiekowały się nimi 2 chińskie nianie. Wszystkie dzieci były zdrowe,  miały dokumenty w języku angielskim i chińskim.  Dzieci tymczasowo  trafiły do szpitala. Okazało się, że urodziły je rosyjskie surogatki na zlecenie i z materiału genetycznego  Chińczyków. Mieszkanie 3 lata temu wynajęto parze studentów chińskich. Faktycznie latami  mieszkała w nich cała rzesza Chińczyków, którzy zachowywali się cichutko, ale ostatnio lokal  zmienił się w żłobek. Zgodnie z prawem, zastępcze macierzyństwo w Rosji jest zabronione, dziecko należy do rodzicielki, in vitro  zaś jest   dostępne nie tylko dla małżeństw. Jednak jak widać każde prawo można obejść,   rodzenie przez Rosjanki dzieci na zlecenie Chińczyków jest praktykowane.  Ta piątka pewnie pozostanie w Rosji, organizatorom przemytu  postawione będą zarzuty handlu dziećmi.  Bieda i bezrobocie będą sprzyjać zastępczemu macierzyństwu. Czyżby kolejna gałąź produkcji rosyjskiej z eksportem dla Chin?


Komentarze