Przejdź do głównej zawartości

Dzień ekologii w Rosji 2020



Jak powszechnie wiadomo, 29 maja w Norylsku w kombinacie  wytopu metali ciężkich Nornikiel
zaolejone rzeki
 nastąpiło „rozszczelnienie zbiornika” i 21 tys. ton disla, czyli oleju napędowego, którego każda kropla jest trucizną,  wylało się na glebę i  przez rzeczki Dałdykan i   Ambarnaja zaczęło płynąć w kierunku jeziora Pjasino i Morza Karskiego.  Na katastrofę nie zareagowała dyrekcja kombinatu, ani też MCzS (ministerstwo ds. nadzwyczajnych i zagrożeń), alarm podniósł na własną odpowiedzialność niezależny ekolog niejaki Alieksiej Kniżnikow  wrzucając informację do sieci społecznościowej i wzywając na pomoc ratownictwo morskie. Do rządu i oficjalnych mediów sprawa dotarła dopiero 3 czerwca. 
Rzeka Ambarnaja
  Co było przyczyną awarii? Oficjalnie, a jakże – ocieplenie klimatu. Wieczna zmarzlina stopniała, grunt się przesunął i fundamenty zbiornika osiadły. I być może to nawet prawda, jednak nieoficjalnie wskazuje się na inne czynniki. Kombinat pamięta czasy Stalina i Breżniewa,  a zbiorniki powstawały w latach 70-tych i na początku 80-tych XX w., na środkach antykorozyjnych wówczas oszczędzano, więc żelazo przez te lata  przerdzewiało i dno zbiornika odpadło.
Ambarnaja z bliska
 Kontrole wykazywały zagrożenia, po czym   deklarowano naprawę usterek i na tym się kończyło.  Ponieważ na początku czerwca obchodzimy międzynarodowy dzień ekologa Putin  zawezwał przed swe oblicze (oczywiście w trybie zdalnym)  Władysława Potanina, właściciela Norylskiego Niklu, Jewgienija Ziniczewa (ministra MCzS),  Aleksandra Ussa, gubernatora Krasnojarskiego Kraju, osoby odpowiedzialne za ochronę środowiska i przedstawicieli ekologów z całego kraju. Prezydent obsztorcował Potanina za zaniedbania, na co ten zobowiązał się zapłacić „ile będzie trzeba”, co najmniej 10 mld rubli, z kasy kombinatu, w tym wszystkie kary i to  „nie biorąc grosza z budżetu”. Wszyscy  rozmówcy  prezydenta zapewniali, że wyciek zlokalizowano i rozpoczęto likwidację strat,  komisja zbada przyczyny awarii, winni zostaną ukarani, są trudności, ale do pokonania itd. Owszem  powołano komisję badającą przyczyny katastrofy, ale na jej czele stoi były pracownik   kombinatu Potanina, aresztowano też jakiegoś inżyniera.  Sam Potanin obiecał zastosowanie najnowszych technologii przy likwidacji szkód, "niezależnie od kosztów". Putin pogroził mu palcem ("Gdybyście kontrolowali stan zbiorników, nie byłoby problemu, a poza tym rząd dowiedział się o katastrofie z sieci społecznościowych"), po czym zaproszeni przez prezydenta ekolodzy przeszli do problemów lokalnych –  gdzieś kotom w schronisku grozi głód z powodu pandemii, ktoś  chce ratować amurskie tygrysy i czule wspominał uratowanego tygryska Żorika  (maskotka sportu judo),  inny martwi się o lwy na Krymie, ktoś zorganizował zbieranie śmieci w rzekach,  inny – lansuje ideę segregacji śmieci itp. A wszystkim tym ideom patronuje łaskawie Putin. 
W Norniklu
 Tak przy okazji opozycyjne gazety  przypominają, że Norylsk należy do najbardziej zanieczyszczonych miejsc w Rosji i na globie.  Wybudowano te zakłady jeszcze za Stalina, technologie są z czasów ZSRR. W XXI wieku dobudowano raptem 4 budynki.   Z trujących odpadów zrobiono kostkę wyrzuconą na ulice przeciw gołoledzi, oddycha się dwutlenkiem siarki, śnieg ma czarny kolor, deszcze są kwaśne,  awarie  codziennością i ziemia jest skażona.  Stosowane po majowym wycieku oleju  zagrody bonowe mające ograniczyć skażony teren i wodę nie zdają egzaminu -- woda za nimi nie spełnia żadnych  norm czystości.  Zebrano dotąd  200 ton oleju (z 21 tys.) i choć pracuje 500 ludzi skutki są umiarkowane.  Zresztą najpierw należałoby zbudować drogi do wywozu tego świństwa, bo palenie na miejscu jest równie szkodliwe.
Skażona ziemia w Norylsku
 Może chociaż ze schroniskiem dla 200 głodujących z powodu Covid 19  kotów w republice Komi uda się lepiej. 

 Natomiast za swój sukces ekolodzy uznali Szies. Jak pisaliśmy w paru postach rok temu,  Moskwa wymyśliła, że  tysiące ton śmieci powiezie ze stolicy na nowe wysypisko i przetwórnię odpadów  pod Archangielsk, czemu czynnie sprzeciwiali się ekolodzy z całego kraju.  Nic to nie dawało aż teraz, 2 czerwca 2020, p.o. gubernatora Obwodu Archangielskiego 

Budowę wysypiska Szies do jesieni wstrzymano
Aleksandr Cybulski zarządził, że budowa wysypiska straciła charakter priorytetowy i prace przerwano.  Ekolodzy ogłosili wiktorię, choć pewnie  nieco przedwcześnie.  Władzom raczej chodzi o  najbliższe lokalne wybory i głosowanie nad konstytucją: Nornikiel zniszczył  ogromne obszary, zeszłoroczne pożary – tysiące kilometrów tajgi, a i w tym roku nie musi być lepiej z ogniem. W tej sytuacji   Szies, który mobilizował kolejne grupy ludzi i akcje protestu ekologów w całym kraju, stał się rodzajem hasła, no i sporo rząd  kosztował, bo  tak blokowano dojazdy, że przy budowie trzeba było korzystać z helikopterów.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                

Komentarze