W
latach 60-tych i 70-tych w Rosji i w Polsce
niesamowitą furorę zrobiła pieśń Juza (Iosifa Jefimowicza) Aleszkowskiego Sovetskaja Pashalnaja.
Ten mniej znany w Polsce (urodzony w 1929 r.) bard w
powszechną świadomość wpisał się też pieśnią Towariszcz Stalin. W obu
przypadkach pieśni zna więcej ludzi niż kojarzy ich autora. Przypomnijmy fragmenty pierwszej z nich, bo
znakomicie pasują do wielogodzinnej
uroczystości wielkanocnej w
jakiej uczestniczyliśmy za pośrednictwem rosyjskiej telewizji w nocy z 7 na 8 kwietnia 2018 roku. Aleszkowski opisuje Wielkanoc w czasach ZSRR
z punktu widzenia tzw. prostego Rosjanina: „Ja etot dień ljublju kak dień
szachtiora, kak prazdnik naszych woorużennych sił. Siegodnia jajca z
treskom razbiwajutsja i duszu radujut
kołokoła, a proletarii wsiech stran sojediniajutsia wokrug pashalnogo stoła. Tam krasiat jajca w
sinij i zielionyj, a ja ich kraszu tol’ko w krasnyj cwiet. W rukach niesu ich gordo kak znamiona, kak simboł naszych radostnych pobied” (Kocham ten dzień jak kocham dzień górnika, jak święto naszych zbrojnych sił. Dziś jajka z trzaskiem rozbijają się
i duszę cieszą dzwony, a wokół paschalnego stołu łączą się proletariusze
wszystkich krajów. Tam malują jajka na niebiesko i zielono, ja maluję tylko na
czerwono. Trzymam je dumnie w rękach jak
sztandary, jak symbol naszych
radosnych zwycięstw”). Powiedzmy sobie, pieśń się mocno uaktualniła i nawet końcowe
wezwanie „Ręce precz imperialistów od naszego
zmartwychwstałego Chrystusa” współgra z obecną Putinowską propagandą.
No i to zakończenie „My wydajemy się być podobni do ludzi – dawaj jeszczio,
Woistinu Woskries „ Dawaj
znowu -- Zaprawdę zmartwychwstał”.
Liturgię
na obecnych uroczystościach
wielkanocnych w cerkwi Chrystusa Zbawiciela prowadziła elita cerkiewna z patriarchą
Cyrylem na czele – dostojnicy cerkiewni
w bogato zdobionych szatach i koronach na tle ubranych na czarno lub na biało
duchownych wraz z chórem śpiewali 9 pieśni, modlili się i czytali przypisane na ten dzień teksty. Na
specjalnej trybunie, wyeksponowane w przekazie telewizyjnym, przez wiele godzin stały tylko cztery osoby – Putin, Miedwiediew z żoną i Sobjanin,
mer Moskwy. Po bokach cerkwi --
stłoczeni wierni, wyróżniały się chór
i ubrane w czarne habity mniszki.
Uroczystości zaczęły się przed kościołem
-- zainaugurowali je duchowni wprowadzając
do świątyni wiernych. Tylko jak było można ich wprowadzić skoro już w
cerkwi byli? Czemu za ojcami duchownymi w roli wiernych weszli dobrze zbudowani panowie w służbowych garniturach? Okazało się, że
w cerkwi na nabożeństwo czekał już tłum
złożony z 5 tys. osób mających imienne zaproszenia. Zaproszenia (i ich właścicieli)
trzeba było przed wejściem skontrolować i odpowiednio ustawić. Nabożeństwo trwało godzinami i godzinami zaproszeni
goście i tajniacy stali w miejscu wielokrotnie odpowiadając za Putinem na „Christos Woskres” -- Woistinu Woskries. Nabożeństwo było piękne, chór rewelacyjny, chociaż wielogodzinne
stanie bez ruchu wymagało niezłej kondycji. A jajka (jak nam wyjaśnił
komentator) rzeczywiście malują tylko na czerwono. Nie przypuszczaliśmy żyjąc w czasach wojującego ateizmu, że doczekamy się wodza rosyjskiego narodu rodem z KGB w cerkwi ze świecą paschalną powtarzającego "woistinu woskries". Zastanawiamy się też, czy w nowym rządzie znajdzie się Miedwiediew?
Komentarze
Prześlij komentarz