Jak na wodza narodu przystało, Putin
od czasu do czasu ocenia publicznie sytuację
w kraju i na świecie. Wczoraj udzielił oficjalnego wywiadu jednemu ze swoich
dyżurnych propagandzistów – Siergiejowi Briliowowi. Między innymi określił swój stosunek do
wydarzeń na Białorusi. Wszystko sprowadza się do założeń. Jeżeli przyjmiemy (jak
Putin i Łukaszenka) że wybory były uczciwe rozumowanie Władimira Władimirowicza jest bez
skazy. Putin uważa, ze organizacje międzynarodowe celowo nie przysłały obserwatorów, bo z góry chciały zanegować wyniki wyborów. Konstytucja nie przewidziała
przecież „lewych” wyborów, chociaż masowe protesty na to wskazują. Aby zgodnie z obowiązującymi procedurami ponowiono wybory prezydenta musi więc być nowa konstytucja, wybory parlamentarne i
dopiero potem – prezydenckie. Aktualny sąd konstytucyjny zastrzegł, że nie
można działać poza ramami konstytucji -- „Konstytucja, konstytucja!”
zakrzyknęli Putin z Łukaszenką!
Co z ewentualną ingerencją Rosji?
Układ o Kolektywnym Bezpieczeństwie między Rosją i Białorusią przewiduje pomoc, w tym wojskową, Rosji w
razie zagrożenia niezawisłości, granic zewnętrznych i stabilności państwa. Putin
potwierdził, że w razie konieczności (nieobchodimosti) Rosja udzieli
odpowiedniej (sootwieszczujej) pomocy Łukaszence. „Aleksander Grigoriewicz
poprosił mnie o organizację rezerwy sił policyjnych i to zrobiłem. Nie
wykorzystam jej dokąd sytuacja nie wymknie się spod kontroli”. Chodzi o
strzelaninę, podpalenia, rabunki jak ujął Putin „z obu stron”, choć obecne
działania policji wydają mu się
adekwatne do sytuacji. „Oni działają w sposób powściągliwy (wiedut siebia
sdierżanno)”. Putin przywołuje tu
działania policji francuskiej, co nie do końca tu pasuje, bo jednak żółte
kamizelki nie są tak pokojowo nastrojone jak opozycja białoruska. Czyli owa rezerwa sił policyjnych czeka tylko
na hasło do wkroczenia do Mińska. Czy i kiedy sytuacja okaże się „odpowiednia”
zadecyduje Kreml.
Komentarze
Prześlij komentarz