Przejdź do głównej zawartości

Europa, wojna, sankcje i propaganda w oczach Konstatinowa i nie tylko


 

 

Obraz z propagandowej IAR Novosti
Ostatnie podsumowanie wydarzeń tygodnia  Andrieja Konstantinowa, tłumacza, wykładowcy MGU, szefa Stowarzyszenia Dziennikarzy w rozmowie z Wenerą Galiejewą, redaktorką Fontanki dobrze ujmuje sposób widzenia propaństwowych  elit rosyjskich. 

Zacznijmy od tego, że części ich propagandowych stwierdzeń trudno odmówić racji. Rzeczywiście chociaż to Rosjanie skutecznie straszą Europę  użyciem atomu, realnie    Hiroszimę zaatakowali Amerykanie, co prawda w innej sytuacji, to jednak  dla propagandy  nieistotne. Również wojna w Iraku i Jugosławii niosła wiele ofiar cywilnych, czego  zbytnio nie nagłaśniano w Europie, a bardzo -- w Rosji.  Rosjan z kolei   przekonuje do  wojny z Ukrainą  sposób przedstawiania wydarzeń w Donbasie  w 2014 r. przez propagandę rosyjską --  zbrodnie rosyjskie na cywilach ukraińskich  są przemilczane, cywilne ofiary rosyjskie – przeciwnie. No i -- oczywiście – obecnie  nie ma żadnej wojny, Rosjanie są wzorem humanizmu, zaś Ukraińcy -- barbarzyństwa.

Propaganda działająca na emocje od czasów starożytnych  zawsze pozwala władzy na  skuteczną manipulację ludźmi.  Jak tłumaczy Konstantinow, sposobów oddziaływania psychicznego na swoich ludzi  i przeciwników od lat uczą w rosyjskim  wojsku wszystkich dowódców.   Nie można też odmówić mu  racji , że pełny atak na Ukrainę w 2014 roku byłby efektywniejszy niż obecny. 

Ciekawe i niestety nie pozbawione słuszności, są jego spostrzeżenia dotyczące sankcji. Konstantinow uważa, że w gospodarce „nie ma pustych miejsc”. Dla zysku Europa poświęci wcześniej czy później wszystkie ideały i zawsze ktoś  sprzeda Rosji sznur na którym ona go powiesi.  Z sankcjami Rosja sobie poradzi. Zawsze sobie jakoś radziła.  Jak nie będzie można fotografować komórką, wróci  się do aparatu  Zenit (znajomi w Polsce niegdyś taki mieli), jak w ramach poprzednich sankcji wycofało się z Rosji  Danone, produkcję mleczną przejęły firmy rosyjskie. Postoje samolotów są drogie, więc powrócą kanty ze zmianą paszportów załogi z rosyjskiej na serbską czy chińską, części zamienne będzie się też  sprowadzać przez Chiny lub Serbię, rosyjskie towary uzyskają fałszywe metki, rozwinie się przemyt i powstaną tajne umowy celne.  Sankcje będą Zachód sporo kosztować. Samoloty z Norwegii do Japonii po zamknięciu rosyjskiej przestrzeni powietrznej polecą 18 godz. dłużej, co odbije się na cenach biletów i wywoła sprzeciwy klientów.  Jeszcze Rosja nie zaatakowała nikogo (poza Ukrainą) a już gaz i ropa zdrożały wielokrotnie.  51% energii w Niemczech to gaz z Rosji, lwia część  idzie przez NS1. Niemieccy emeryci, przedtem  żyjący dostatnio w błogim ciepełku  i odpoczywający na Saszelach, muszą liczyć się teraz z recesją i marznąć z powodu braku energii.  Zamknięcie NS1  na razie oznaczałoby wręcz tragedię.   Przywykli do dobrobytu, rozkoszy stołu i rozrywek  Niemcy, wszystko dla nich poświęcą. Wiatraki i panele nie zapewnią dość  energii dla ludzi i przemysłu,  wszyscy są  więc zdani na rosyjski gaz.  Wcześniej czy później wyborcy   zbuntują się i obalą rząd. 

Wg Konstantinowa, młodzi Niemcy nie są zdolni do oporu nie mówiąc o bezpośredniej  walce z wrogiem – większość w swoim życiu  nie miała w ręku karabinu i uważa go za narzędzie szatana.   Podobnie sądzi Aleksandr  Nieukropnyj (nacjonalistyczny portal RAN). W Europie nikt "nie zaryzykuje własną delikatna skórką" dla ratowania słabego partnera, którego wygodniej się pozbyć. Zdaniem  Nieukropnego Rosja "przekonywujaco udowodniła gotowość obrony własnych interesów dowolnymi środkami".  NATO zaś, że nie zaryzykuje wojny, co najmniej w obronie Ukrainy. Nie zgodzono się na utworzenie strefy zamkniętej dla lotów nad Ukrainą z obawy przed konfliktem.  W przeciwieństwie do  rozpuszczonej luksusem, żyjącej urojonymi problemami i emocjami  ludności Zachodu Rosjanie to twardy naród, cierpliwie znoszący trudności, umiejący zacisnąć zęby i przetrwać trudne czasy.  Co Zachód zabije – Rosję wzmocni. Nie sposób nie przyznać Konstantinowi  częściowej  racji. Głód, represje wielokrotnie testowały cierpliwość i siłę ludności rosyjskiej, a obowiązkowa służba wojskowa i wojny sprawiły, że prawie  każdy miał w ręku karabin.

Memy z Hitlerem służą obu stronom. U nas Hitlera widzimy w Putinie. U nich za Hitlera biega Zełenski.
 Pozostaje nam stwierdzić, że  być może to prawda i w obawie przed wojną i kierowany zyskiem  Zachód poprzestanie na daleko posuniętych, ale tylko  deklaracjach, a Rosja w obawie o swoje bezpieczeństwo i atak ze strony NATO będzie starać  się sięgać po kolejne kraje europejskie. Jeśli chodzi o ambicje i propagandę chętnie  zatrzymałaby się na Portugalii. Może przed marzeniem o  dalszym podboju powstrzymałyby  ją Chiny, bo nie ocean.

 

 

 

 

Komentarze