Poborowi |
Nowi żołnierze |
Po przymusowej mobilizacji rekruci z miejsca kierowani są na różne stanowiska – od pilnowania stacji benzynowych po front ukraiński. Studenci są kierowani do roli snajpera, łącznościowca, strzelca, artylerzysty. Tylko 30% z nich przeszło jakieś przeszkolenie wojskowe. „Kolega dzwonił z Ukrainy. Zawsze był ostateczną fujarą, dali mu kałacha do ręki i od jutra rusza do walki. A ten pacan w życiu nie widział karabinu” – mówi rozmówca Nowoj Gaziety. Z relacji telefonicznych wynika, że nowi żołnierze frontowi śpią na gołej ziemi, a suchy prowiant dostają co 2, 3 dni. Widocznie dowództwo liczy, że skoro mają karabin sami sobie zdobędą prowiant z ukraińskich domów i sklepów. Nikt w zasadzie nie wie z kim i o co walczy. Poborowi czują się jak pańszczyźniani chłopi siłą wcielani do wojska.
Tematem „dozwolonym” są skutki sankcji dla lotnictwa. Rosja nie ma całkowicie własnych samolotów, tzn. nawet produkowane w Rosji korzystają z części zamiennych krajów zachodnich. Większość sprzętu to Boeingi i Airbusy. Brak nowych wersji sprzętu i oprogramowania. Zapasy wystarczą na parę miesięcy, z każdym dniem samoloty stają się mniej bezpieczne. 777 (z tysiąca) jest w leasingu. Lotnicy i specjaliści stwierdzają – jeżeli sankcje się przedłużą nie będzie czym latać. Padają pomysły „nacjonalizacji” i „kanibalizmu” tzn. kradzieży zagranicznych samolotów i poświęcenia ich części na reperację pozostałych. Nie jest to najlepsze rozwiązanie, z czego zdają się zdawać sprawę decydenci. Ci ostatni liczą na rychły koniec wojny i wycofanie sankcji.Tematem w Rosji omijanym,
choć nie zabronionym, są też skutki
gospodarcze. Nowaja Gazieta przyjrzała
się sklepom z artykułami dla dzieci. Z
półek wymiotło pampersy, pozostały bardzo drogie jednorazówki. Znikły klocki lego i inne zachodnie zabawki.
Ceny odżywek dla dzieci tak wzrosły, że mało kogo na nie stać. Wycofały się popularne
sieciówki oferujące tanią odzież dziecięcą. Cóż, pozostaje przypomnieć sobie
istnienie tetry na pieluchy, zdobywać
marchewkę i akceptować szalejąca
inflację.
Komentarze
Prześlij komentarz