Przejdź do głównej zawartości

Jak skutecznie wywołać panikę oraz "łańcuch nieprzewidywalnych pechowych zdarzeń"


We wsi  Nionoska  40 km od  Siewierodwińska znajduje się teren  45 Morskiego Poligonu Badawczego MWF. Badania na poligonie prowadzi państwowa korporacja Rosatom. Pracują tam naukowcy  z Sarowskiego i Jekaterynburskiego  Centrum Jądrowego  realizujący dla wojska program dotyczący niewielkich urządzeń korzystających z energii atomowej. Badania są objęte tajemnicą wojskową.  I nagle, 8 sierpnia 2019 r., o godz. 11,30  cywilna  stacja meteo w mieście  Siewierodwińsku podała, że nastąpił wyrzut substancji radioaktywnych i tło promieniotwórcze krótkotrwale  osiągnęło w mieście  2 mikrosiwerty/godz.,  choć  szybko wartości te spadły zbliżając się do normy. Ponieważ informacja znalazła się w przestrzeni publicznej, nie dało się sprawy przemilczeć. W efekcie wojsko, Rosatom, meteolorodzy i lokalna administracja zaczęły podawać komunikaty wzajemnie sprzeczne, a internauci umieszczać w sieci niepokojące  informacje. Jednym słowem wszyscy walczyli o główną nagrodę w konkursie na najskuteczniejsze zastraszenie okolicznej  ludności cywilnej.  Ministerstwo Obrony pospieszyło z informacją, że żadnych skutkach negatywnych wypadku nie ma mowy, równocześnie zamykając dostęp do Zatoki Dwińskiej dla wszystkich statków rybackich z Morza  Białego i Bareńskiego.  Internauci  zaczęli   wertować podręczniki chemii i powiązali tę decyzję z  możliwością zanieczyszczenia zatoki  paru tonami trującego UDMH (dimetylohydrozyna), która to silnie trująca substancja   po zniszczeniu silnika rakietowego trafiła do powietrza i prawdopodobnie skutecznie skaziła środowisko. Podejrzewano, że władze bały się zatrucia ludności rybami z UDMH. Aby było jeszcze mętniej stopień skażenia powietrza podano w mikrosiwertach/godz a nie w powszechnie stosowanych mikrorentgenach/godz. Owe 2 mikrosiwerty/godz   odpowiadają 200 mikrorentgenom/godz., a powszechnie wiadomo, że normą jest 10 mikrorentgenów/godz,  co  znaczy, że  osiągnięto próg promieniowania 20 razy większy od normalnego,  kwalifikujący do ewakuacji ludności.  Zauważono, że u nabrzeża pojawił się tankowiec Sieriebrianka dostosowany do  wywożenia odpadów radioaktywnych, a w sieci  -- zdjęcia  sprzed wejścia do  kliniki medycyny nuklearnej na których ludzie ubrani w kosmiczne skafandry chroniące przed promieniowaniem targają nosze z poszkodowanym. Wojsko w czwartek   podało, że zginęły 2 osoby a 6 jest rannych, a  -- dwa dni potem, w sobotę – że zginęło 5 osób, a 3 są ranne.  Również miejsce, uczestnicy,  przyczyny i okoliczności  tragedii zmieniały się w zależności od czasu i źródła informacji. Według wojskowych (na początku) wybuchł pożaru na statku, potem   był wypadek  na brzegu poligonu, by w końcu Rosatom  zdarzenie umieścił w akwenie Morza Białego.  Początkowo oznajmiono, że owszem zdarzył się pożar, ale wyrzutu żadnych substancji  radioaktywnych nie było.  Rosatom  tłumaczył rozbieżności w liczbie ofiar -- 3  fizyków wyrzuciło z platformy morskiej do morza i 2 dni ich szukano wierząc, że przeżyli.  A w ogóle okazało się, że to nie żołnierze lecz fizycy i w dodatku z instytutów jądrowych w Saratowie i Jekaterynburgu. W końcu 11 sierpnia oficjalnie Rosyjskie Federalne  Centrum Jądrowe  podało, że awaria dotyczyła izotopowego źródła energii silnika pocisku manewrowego,  zrozumiano, że chodzi o mały latający reaktor jądrowy napędzający silnik do hiperdźwiękowego pocisku na paliwo ciekłe, a ściślej o ową cudowną broń, którą Putin chwalił się w 2018 roku na dorocznym Zebraniu Narodowym. Ochrzczono potem ową rakietę Burowiestnik, co po polsku może być tłumaczone jako zwiastun burzy, lub zoologicznie jako albatros. Zgodnie z filmikiem reklamowym,  ów pocisk omijając systemy obronne wpadał do okna willi Trumpa niszcząc przy tym  potęgę USA. Tymczasem w realu  przerażona wizją Czarnobyla rodzima miejscowa ludność wykupiła cały jod z aptek i wódkę (skąd się dało) zupełnie nie wierząc w swoje bezpieczeństwo  i czekając na dalszy rozwój sytuacji. Na szczęście wyrzut szkodliwych substancji dał krótkotrwałe skutki napromieniowania, a UDMH stopniowo rozpuściło się w morzu.  Natomiast dużo trwalszy okazał się brak zaufania do polityki wojskowej Putina. Co bardziej podejrzliwi zaczęli pytać, czy rzeczywiście zagrożenie ze strony technologii  USA i wzajemne  wypowiedzenie umów o produkcji rakiet średniego zasięgu usprawiedliwiają produkcję Burowiestnika.  Rosatom sprecyzował, że chodzi o  źródło energii o małych gabarytach korzystające z materiałów jądrowych, które nazwano „jądrową bateryjką”, dodając, że USA też robi podobną rakietę.    Obecny wypadek fizycy wytłumaczyli „łańcuchem nieprzewidywalnych, pechowych zdarzeń” . Dziennikarze powołali się na amerykański kanał tv korzystający ze  struktur badawczych, gdzie stwierdzono, że wbrew zapewnieniom Putina próby tej cudownej broni na przełomie 2017/2018 były nieudane.  Zwrócono uwagę na przygotowania rosyjskie do  wydobycia z dna Morza Barentsa rakiety z atomowym napędem, co by się pokrywało z informacjami rosyjskich mediów o działaniach w tym rejonie. Ministerstwo obrony pytane o Burowiestnika, zapowiada, że „wszystko idzie zgodnie z planem”, obecnie  doskonalone są składowe systemu.  Pieniądze płyną strumieniem, kosztem mniej ambitnych, ale bardziej sensownych działań, np.  zabezpieczenia pocisków artyleryjskich w Anczińsku. Czyżby niepokonana armia rosyjska bardziej zagrażała Rosjanom niż wrogom?

Komentarze