Przejdź do głównej zawartości

W Rosji co drugi dzień święto?


Miedwiediew i 4-dniowy tydzień pracy -- karykatura z Sobiesiednika (rys. K. Buzykajew)
Od 2 tygodni media rosyjskie  wałkują temat czterodniowego tygodnia pracy. Dmitrij Miedwiediew  w Genewie, na  konferencji z okazji stulecia Międzynarodowej Organizacji Pracy  uznał to za pieśń przyszłości i zaproponował, aby  rosyjskie ministerstwo pracy do 30 września 2019 r.  przeanalizowało możliwość przejścia na czterodniowy tydzień roboczy przy zachowaniu dotychczasowych wynagrodzeń.  Propozycję w kraju  potraktowano  krytycznie, choć na tyle poważnie, że  o jej przeanalizowanie zwróciły się do  ministerstwa pracy  -- FNPR (Federacja Niezależnych Związków Zawodowych Rosji) i Andriej Isajew wiceprzewodniczący sekcji Jednej Rosji w dumie. Miedwiediew  przytoczył przykład Henry Forda, który skrócił tygodniowy wymiar pracy z 48 do 40 godz. poprawiając wyniki produkcji  i nowozelandzkiej firmy Perpetual Guardian, która pozytywnie oceniła przejście na czterodniową pracę (tak naprawdę nie do końca – nie wszyscy zaakceptowali mordercze tempo). Przy okazji prasa rosyjska  omówiła owe trendy zachodnie, na jakie powołuje się premier. Przypomniano, że najdalej poszła Holandia, gdzie często tydzień obejmuje 21 godzin roboczych i niekiedy 4 dni,  Czterodniowy tydzień pracy praktykuje się czasem w Norwegii, Danii, Szwecji, we Włoszech i Francji, pracuje się tam też często  35 godz. tygodniowo. Natomiast w Chinach obowiązuje zasada 996 tzn. praca od 9 do 18 (przez 6 dni).    Na portalach przeważały głosy krytyczne. W projekcie mowa była o roboczym tygodniu, więc parę osób przytomnie pytało, czy  liczba godzin rozliczanych tygodniowo pozostanie taka sama lub czy  nawet się nie zwiększy –  obowiązuje obecnie 40 godz., co  oznaczałoby 10 godz. pracy dziennie.  Z kolei zmniejszenie czasu pracy oznacza konieczność zatrudnienia o 20% więcej ludzi. Ktoś zauważył, że czas pracy to jeden z czynników, bynajmniej nie decydujący o efektach, które zależą od wielu innych np. tak pozornie odległych jak modna marka firmy (Apple) czy monopol (Google). Przypomniano, że   reformę emerytalną władza tłumaczyła koniecznością dłuższej pracy,  co jest sprzeczne z  skracaniem jej czasu o 20%. Sprzeciw wyrazili nie tylko pracodawcy, lecz i pracownicy  -- wg badania   WCIOM 48% badanych nie popierało projektu Miedwiediewa,  podobał się 29%, 17% -- odniosło się obojętnie.  Większość zadowolonych (50% za) to mieszkańcy Moskwy, Petersburga i miast liczących powyżej milion mieszkańców, większość niezadowolonych – to mieszkańcy miast od 100 tys. do miliona mieszkańców. Niekiedy poniedziałek po alkoholowym weekendzie bywa "szewski", w czwartek trzeba wcześniej się zebrać na daczę, by wyjechać przed korkami, to właściwie kiedy pracować?  Zwolennicy  pomysłu zwracali uwagę na mechanizację, nowe technologie,  komputeryzację,  pustoszenie wsi.
  Możemy dodać własną opinię. Rzeczywiście postęp techniczny ogranicza zatrudnienie, państwa  zachodnie zlecają prymitywne prace Chinom, rolnikom dopłaca się za nieuprawienie ziemi itp., co w sumie  pozwala ograniczyć roboczy tydzień w wysoko rozwiniętych krajach.  Rosji daleko do takiego upowszechnienia nowych technologii, by iść ich śladem. Nie wiadomo zresztą, czy to najlepsza droga sądząc po przyhamowaniu rozwoju ekonomicznego Francji i Niemiec. Chiny poszły dokładnie w odwrotnym kierunku.  Ponadto w   jednym  punkcie zgadzamy się z Andriejem Konstantinowym  z portalu Fontanka – realizacja takich projektów może prowadzić do klęski cywilizacyjnej w Rosji i nie tylko.  Chodzi nam o szkoły publiczne i uczelnie.  Już obecnie dzieci i studenci uczą się za  krótko – mają  5-dniowy tydzień, liczne święta i długie wakacje.  Trudno nam sobie wyobrazić jak można przerobić materiał nauczania w ciągu (w najlepszym razie) 4 dni roboczych. No i konkurować z Chińczykami pobierającymi lekcje przez 6 dni  w tygodniu. Szkoły prywatne pewnie nie zmniejszą wymagań, co  pogłębi podziały społeczne.

Komentarze

Prześlij komentarz