Przejdź do głównej zawartości

Imigranci, czyli ciąg dalszy nastąpi

 

 

Irina Chalip  z Nowoj Gaziety  przeprowadziła wywiad z białoruską  pracownicą zarządu firmy

Imigranci na naszej granicy

turystycznej, która   wiosną i latem 2021 r. organizowała przyjazdy imigrantów z Iraku, Syrii, Libanu i Jemenu do Mińska.   Oczywiście rozmowa była na zasadzie anonimowości.

 Otóż, zdaniem pani menager firmy turystycznej, pierwsze   umowy nt. nielegalnego  przerzutu imigrantów do UE zawarto  na wysokim szczeblu -- osobistości  z kręgów rządu Irackiego porozumiały się z przedstawicielami rządu Białorusi już wczesną wiosną 2021 r.  W Mińsku pojawiło się potem  przedstawicielstwo Iraqi Airways i ostatecznie  dobito korzystnego dla obu stron targu.  Na miejscu (w Turcji, Syrii) lub po przylocie do Mińska chętni mogli uzyskać wizę turystyczną do Białorusi, choć oczywiście Mińska nikt nie zwiedzał. Przylatywały codziennie  samoloty liczące 300-700 ludzi, a powracały z 20 osobami. Granica z Polską nie była szczelna, podróż   i wiza sporo imigrantów  kosztowały (3 tys. do15 tys. $), ale  na granicy czekali  doświadczeni wynajęci przewoźnicy --  przeważnie do Niemiec i innych krajów UE  docierano.    

obecnie legalne firmy turystyczne

 Licencję na przywóz  arabskich gości przyznano  ostatecznie tylko 12 firmom białoruskim, z których 11  to nowe przedsięwzięcia, z turystyką nie mające związku, a główna (Oskartur) należy do syna Łukaszenki. Handel kwitł.  Począwszy od maja tylko jedna  ambasada białoruska w Ankarze dziennie pozyskiwała z Mińska  ok. 800 wiz. Zleciały się więc na Białoruś  dziesiątki tysięcy chętnych Arabów, z czego wielu rzeczywiście  dotarło do UE.  Sporo imigrantów (szacuje się, że ok. 10 tys.) jednak do chwili obecnej pozostaje na Białorusi.  Bogaci   urządzili się jakoś w hotelach i domach prywatnych, najbiedniejsi pozostali w centrum handlowym i  obozowiskach,  wszyscy oni czekają na rozwój sytuacji. Część szturmuje granicę z Polską, niektórzy przepędzani przez Białoruskie służby,  giną w błotach, niektórzy próbują przejść przez Rosję do granic innych państw UE niż Polska.

 Dlaczego  jesienią tę tak zyskowną dla Białorusi, Iraku,  mafii (i nie tylko)  grę  nagłośniono?  Być może  przekroczono limity przyjezdnych i sprawy nie dało się wyciszyć. 


 Również dla Polaków (jakoś nie wierzymy, że w Polsce nikogo nie kusiły tysiące dolarów od imigrantów) sprawa przerzucania ludzi do Niemiec  przestała być tylko łatwym zarobkiem.  Według środowisk liberalnych, chodziło o  odwrócenie uwagi od aresztowań   i złagodzenie nieuniknionych  sankcji ze strony UE związanych z prześladowaniem  opozycji. Łukaszenka zyskał  broń skierowaną przeciw Polsce i   Europie.  Zyskał też finansowo, nie tylko na wizach i przylotach.  Imigrantom sprzedawane są  ubrania, namioty,  koce, obuwie itp.  Wbrew naukom Mahometa strumieniami płynie alkohol. Merkelowa usiłuje przebłagać Łukaszenkę, co podnosi jego prestiż.  Niemcy, których nowy rząd wydaje się kochać imigrantów, zapowiadają coraz więcej praw dla nich, teoretycznie witają ich wraz  z ich  rodzinami chlebem i solą, w praktyce pewnie uszczęśliwiłby nimi inne państwa. 

Komentarze