Przejdź do głównej zawartości

Erdogan, Putin i Turcja -- stan aktualny

Od niejakiego czasu w UE  obowiązuje narracja: zły Erdogan  dostał  pieniądze na syryjskich uchodźców, a ciągle mu ich  mało, w dodatku po stronie Turcji  w Idlibie przeciw  armii rządowej Asada i Rosji   walczą Al- Kaida, dżihadiści, Islamiści i wszystkie możliwe  diabły  od wielu lat straszące  i terroryzujące  Europę.   Asad z Putinem ratują więc  świat przed terrorystami.  Erdogan  granicę  do Europy otworzył nie przed   kobietami i dziećmi z syryjskich obozów, lecz  przed więźniami i Afgańczykami – tylko jeden z pięciu uciekających jest Syryjczykiem. Wszystko to święta  prawda, ale nie bardzo się przebija, że  to nie Erdogan  nakręca konflikt i na nim korzysta lecz Putin.  Dziennikarze europejscy (w tym polscy) doskonale o tym wiedzą, co im nie przeszkadza przemilczeć istotę sprawy. Rzeczywiście umiarkowana opozycja syryjska walczy ramię w ramię z islamistami przeciw Rosjanom i Asadowi, a  3,5 mln ludzi, którzy przed Asadem prysnęli z innych stref deeskalacji im sprzyja. Islamiści z Nursy w 2015 r. dokonali zamachu na  twórcę o ówczesnego dowódcę  walczącej z Asadem Wolnej Armii Syryjskiej.
 Nawet nie kochając  Islamistów Syryjczycy w Idlibie  nie mogą jednak  osłabić swojej siły obronnej  wydając  własnych  sojuszników, bo szybciej wszyscy  przegrają, Erdogan też ich nie może wydać – bo  (jeżeli nie chce mieć na granicy wrogiej Syrii) zamiast nich  trzeba będzie wysłać do walki  z Asadem Turków. 3 marca Rosjanie zabili w Idlibie kolejnych   10 cywilów, ale Turcy bali się zaatakować bombardujące kolejne  miasto  samoloty rosyjskie, za to dzień potem zestrzelili samolot  syryjski. Erdogan nie tylko nie może, tak jak obiecał,  zająć całego Idlibu, ale nawet stracił ponownie Sarakib.  Putin 2 lata temu już wytłumaczył swojemu narodowi, że wspomaganie  Asada jest tańsze niż manewry wojskowe w kraju, pozwala przy tym testować samoloty, czołgi i inną  broń i  sprawność wojska dużo skuteczniej niż na manewrach. Rosja korzysta z portu w Latakii, baz, infrastruktury i nafty syryjskiej. Wie, że nikt tu nie podskoczy i  niewielkim kosztem (50 samolotów, parę tysięcy wojskowych)   z powodzeniem gra  rolę mocarstwa rozdającego karty i trzymającego w szachu inne kraje.   Wypędzając z domów miliony ludzi i bombardując kolejne miasta oczywiście tylko  chroni świat przed terrorystami. I to na zaproszenie legalnego rządu Syrii. Przy granicy z Turcją pod gołym niebem mimo zimna i deszczu obozuje już milion ludzi,  lada moment Putin z Asadem przygonią tu kolejne miliony.  Że Erdogan nie ma wyjścia? Że Unia nie jest w stanie ich przyjąć? Im większy bałagan w Europie tym istotniejsza rola Rosji.  Zresztą Stany Zjednoczone problemami Europy i Turcji też nie wydają się przejmować i pozostają z boku.  

 Niemcy zdecydowały się stanąć po stronie Putina --  zamilkli przedstawiciele Bundestagu, którzy wspominali o sankcjach wobec Rosji.  Stosunki gospodarcze i przyjaźń z Rosją okazały się istotne.  W europejskich  tzw. przekazach dnia  w roli czarnego charakteru pozostaje wyłącznie chciwy i oszukujący Unię Erdogan. Erdogan przyrzekł swoim obywatelom, że już żadnych imigrantów nie przyjmie.  Akcja  otwarcia granic (choć  w tej chwili  rzeczywiście  nie ma  wiele wspólnego z Syryjczykami i Idlibem) propagandowo ratuje mu twarz we własnym kraju. Nie może przyjąć kolejnych milionów. Przyjął już 3,5 mln imigrantów!  Czym się to skończy dla Europy, Syryjczyków z opozycji Asadowskiej i Turcji, no i dla nas?

Komentarze